MOJE FANTAZJE



TEORIA WSZYSTKIEGO

Nie wiem, co się ze mną dzieje, ale ostatnio obejrzałam film pt. "Teoria wszystkiego" o genialnym naukowcu, astrofizyku Stephenie Hawkingu i nie mogłam spać do drugiej w nocy. Miałam tyle przemyśleń i pomysłów, że pragnęłam od razu spisać je na komórkę. Zrobiłam to jednak następnego dnia na... 12 stronach A4. Ogólnie historia Hawkinga bardzo mi się podobała, chociaż jak dla mnie było tam za dużo o relacjach z kobietami niż o samej nauce i jego teoriach. Muszę zatem kupić jedną z jego książek (oczywiście jak tylko skończę czytać Homo Deus mojego ukochanego Yuvala Harariego).

Postanowiłam, że wrzucę te moje luźne fantazję do dzisiejszego posta. Jeśli ktoś to będzie czytał, to bardzo proszę o zachowanie zasady, jak podczas "burzy mózgów" - czyli słuchamy, nie komentujemy, nie śmiejemy się. Po prostu zastanawiamy się nad pomysłem bez oceny. Bardzo zaintrygowały mnie słowa naukowca w jednym z wywiadów na You Tube, w którym mówił, że wszystko, co znajduje się we wszechświecie można opisać zarówno za pomocą matematyki, jak i słów. Ja zdecydowanie jestem po drugiej stronie mocy ;). Dlaczego chciałabym opisać słowami nasz świat? Bo uważam, że Projektant tworzący zasady rządzące działają zarówno w skali mikro, jak i makro. Przykładem mogą być relacje między kobietą a mężczyzną, które rządzą się tymi samymi prawami np. w ekonomii (koniecznie przeczytajcie moje stare posty EKONOMIA MIŁOŚCI: https://bit.ly/2BW219U i  ZASADY RZĄDZĄCE ŚWIATEM https://bit.ly/2WnDfZK ).

Chce mi się czasem śmiać, ale widzę nawet podobieństwo między Unią Europejską a...orgią seksualną. Dlaczego? Załóżmy, że 10 różnych państw chce się połączyć w jedno, stworzyć sprawnie działający "organizm", który przynajmniej w teorii ma przynieść wszystkim takie same korzyści. To czym to się różni od grupy 5 kobiet i 5 mężczyzn, którzy chcą współżyć w jednym czasie, w jednym miejscu i w różnych konfiguracjach? Według mnie to jest to samo 1:1. I konflikty pojawiają się na maksa podobne. Na przykład Włochy (Włoch) chcą współpracować z Polską (Polką) i wzajemnie, ale do tej wymiany gospodarczej chciałyby się dołączyć Czechy (Czeszka). Jeśli Polka z Włochem nie widzą w tym problemu, to tworzą świetny trójkącik. Ale jeśli Polka (Polska) jest zazdrosna, bo Czeszka (Czechy) wygląda jak topmodelka (ma więcej możliwości do dobrej wymiany handlowej ;)) i może ją z tej relacji wykluczyć, to będzie stratna, uzyska mniej korzyści, co poskutkuje konfliktem orgiowo-gospodarczym ;). Tak samo rozumiem państwa takie, jak Wielka Brytania. Oni są zbyt dumni żeby byle komu robić loda ;). Każde państwo, podobnie jak każdy człowiek ma swoją historię (korzenie, rodzinę), ma swój poziom rozwoju psychicznego (poziom świadomości społeczeństwa), swoje możliwości i warunki cielesne (geograficzno, klimatyczno, zasobowe), ma też konkretne oczekiwania wobec każdej koalicji (finansowe, "prestiżowe", czy orgazmowe lub zarobkowe). A im więcej członków (dosłownie!) ma wziąć udział w zabawie pod tytułem Unia Europejska lub orgia seksualna, tym więcej konfliktów, ucieczek, "chorób", "zakochań", jak również sukcesów (orgazmów?kasy?). I żebym znowu nie była źle zrozumiana...O ile jako Polka w Unii Europejskiej jestem, to w żadnej orgii udziału nie brałam. Mam po prostu bujną wyobraźnię :-). To tytułem wstępu.


TEORIA GIER

Tak w skrócie, jest to dział matematyki zajmujący się badaniem optymalnego zachowania w przypadku konfliktu interesów. Jeśli ktoś chce doczytać lub posłuchać więcej, to polecam:

Wiki:

You Tube:

A teraz posłuchajcie, co przeraża mnie od mniej więcej tygodnia. Według mnie życie to JEST gra, tu nie chodzi o teorię, ale autentycznie mam przeczucie, że jakiś Bóg zaprogramował wszystko w celu swojej ROZRYWKI. Zanim rozpocznie się jakąś grę na komputerze, to mamy do wyboru różnych bohaterów i każdy z nich dysponuje różnymi "supermocami". Wydaje mi się, że są to nasze talenty, umiejętności wrodzone i nabyte oraz stan zdrowia psycho-fizycznego. Póki co, nie mamy wpływu na to, jakim urodzimy się graczem ani jakich graczy urodzimy. Póki co, bo czytając Homo Deus widzę, ze jeszcze chwila, a będziemy mieli możliwość takiego grzebania w DNA człowieka, że wyeliminujemy wszelkie choroby, co więcej - będziemy mogli zaprojektować zarówno wygląd jak i mądrość swoich dzieci. Przerażające, co? Armia takich samych nadludzi. Ludzi Bogów, których wiek będzie się coraz bardziej wydłużał, a stan zdrowia będziemy poprawiać raz w miesiącu w kapsule typu solarium. Pomijając już bioniczne nogi i ręce, zauważam, że każde pokolenie jest o wiele lepiej zaprogramowane niż poprzednie. Podobno mężczyzna ze średniowiecza odbierał przez cały rok tyle samo bodźców, co my dzisiaj...podczas godzinnej jazdy samochodem :). Wyobrażacie sobie, jak szybko musiały się zmienić nasze mózgi? Myślę, że zmiany zachodzą również w taki sposób: żyję sobie jako dziecko z rodzicami. Widzę jakie popełniali błędy. Jeśli jestem mądra i odważna, to się rozwijam i tych samych błędów nie popełniam. To samo dzieje się pewnie po ciemnej stronie mocy: widzę, jak moi rodzice kombinowali, kradli i jeśli chcę żyć jeszcze "lepiej" niż oni, to aktualizuję swój system, dobieram lepsze narzędzia i zwyczajnie robię progres.

I teraz nasi przodkowie są to gracze, którzy stracili już życie. Wydaje się, że mamy tylko jedno, chociaż ostatnio słyszałam, że mamy dwa życia. To drugie zaczyna się w momencie, gdy zdamy sobie sprawę z tego, że jednak mamy tylko JEDNO życie. Idźmy dalej. Celem gry jest rozmnażanie się w największy i najlepszy z możliwych sposobów. Wtedy przedłużamy naszą drużynę o dalsze pokolenia, jesteśmy ciągle "w grze" pomimo tego, że już nie żyjemy. Jeśli ktoś nie zdoła się rozmnożyć (czytaj - mieć dzieci), to prawdopodobnie zrobią to jego bracia, siostry, czy kuzyni. Silny, męski popęd seksualny stałby się wtedy na maksa zrozumiały. Oni są graczami, których głównym celem jest stworzenie jak największej drużyny i wbrew pozorom myślą oni bardzo strategicznie, jak dowódcy zarządzający wojskiem pt. SPERMA, które ma podbić jak największą liczbę królestw (JAJECZEK). Kobiety zaś nie są już tak skore do seksu, gdyż podświadomie wiedzą, że muszą mieć ok 80% pewności, że geny samca są wystarczająco dobre by urodzić możliwie jak najlepsze, najzdrowsze, najpiękniejsze i najmądrzejsze dziecko. Ona wie od swoich mam i babć, że najprawdopodobniej, przez 10 miesięcy ciąży i najbliższe 15 lat to ona będzie miała dzieci "na głowie". I teraz, jeśli rodzina to jedna drużyna, trzeba zawsze grać do tej samej bramki, nie wolno strzelać samobójów. Inaczej jest się na znacznie słabszej pozycji niż konkurencyjny team.
W głowie widzę też plansze, szachownice. Nikt nie chce cofnąć się na swojej planszy, leci do mety i chce zgarnąć jak najwięcej bonusów. Pamiętam, jak sąsiad zawsze mówił "ooo właśnie zarobiłeś punkty" (kiedy ktoś powiedział komuś komplement). I to nie jest żart! My naprawdę zdobywamy co chwilę punkty dodatnie lub ujemne. A z szachami jest chyba tak, że z wiekiem mamy coraz więcej znajomych, poznajemy siebie i innych coraz lepiej. Tworzymy coraz więcej relacji, koalicji i rozłamów. Nierzadko, aby przetrwać musimy zrobić komuś szach-mat. Czy już czujecie, o co mi chodzi? WE ARE IN A FUCKIN PLAY CALLED "LIFE"!!! Ktoś musi mieć z nas niezły ubaw (ze mnie to już w szczególności... :D) Ostatnio kupiłam dzieciom grę pt. "Ręka Zombie":


Ona przedstawia idealnie nasze życie. Każdy z nas dostaje na starcie kilka drzwi (przejścia na kolejne pola = etapy w życiu?) i ustawia jedne na drugie. Celem gry jest jak najszybsze otworzenie wszystkich drzwi. Można wybrać jedną kartę ze stosu kluczy, bez złych konsekwencji lub wziąć dwie karty z paskudnej ręki Zombie, ale jest wtedy ryzyko, że za którymś razem ręka nas złapie i trzeba będzie oddać karty i dobrać kolejne drzwi do otworzenia. Tydzień temu dziecko spytało się mnie, dlaczego złodzieje kradną. Wyjaśniłam jej, że chodzi o to, że mogą w krótkim czasie, w stosunkowo prosty sposób zdobyć dokładnie to samo lub nawet więcej niż osoba niekradnąca, która jednak pracuje dłużej na tę samą nagrodę. Różnica jest taka, że złodziej za którymś razem może zostać złapany na gorącym uczynku i zapłacić cenę jaką jest jego wolność. Osoba uczciwa może jedynie się znudzić swoją pracą lub zniszczyć sobie kręgosłup. Jest to hazard, uda się - nie uda się. Tak samo jak z tancerkami w klubie go-go, które "obrabiały" karty biznesmenów licząc na to, że ze wstydu nie zgłoszą kradzieży na policję. Także złodziejstwo nazwałaby raczej walką o przetrwanie na zasadzie hazardowej. Można się niestety od tego uzależnić i zmienić już swoje motywacje (opływać w luksusie zamiast zatrzymać się na zarabianiu, by jako tako żyć).

I znowu wrócę do planszy. Ludzie znajdują się w różnych rundach, na różnych planszach, z innymi pułapkami i szansami. Przeraża mnie tylko jedna wizja. Że do gry dorwały się dzieci - głupie i zachłanne aniołki i diabełki, które szepczą nam różne pomysły i w zależności od tego, którego z nich dany człowiek się posłucha, takie będzie miał konsekwencje. Jeśli aniołka, to punkt idzie na jasną stronę mocy i odwrotnie. Dla zobrazowania, podrzucam mój nieestetyczny rysuneczek:





LUŹNE MYŚLI

Po obejrzeniu filmu o Hawkingu, miałam rozwolnienie. Taka "sraczka mózgowa". Chce się z nią z Wami podzielić. Obiecuję jednak, że nie będzie śmierdziało ;).

1. "Przyjaciół poznaje się w biedzie, a w szczególności w sukcesie."
O co mi chodzi? Czyjaś bieda, nieszczęście uwypukla nasze bogactwo, szczęście, co w konsekwencji niestety daje nam pewne poczucie radości. Myślę i mam nadzieję, że w większości przypadków jest to tylko na poziomie podświadomości. To samo na odwrót, czyli czyjś sukces, szczęście, bogactwo uwypukla naszą biedę, nieszczęście, nieporadność. Smutek, który może towarzyszyć tej sytuacji sprawia, że w dzisiejszych czasach pt. "od zera do milionera" częściej można sprawdzić, kto faktycznie zawsze dobrze nam życzył i wspierał, a kto tylko dlatego, że chwilowo tak "wypada".

2. "Najpierw rodzice złoszczą się, że ich dzieci nie żyją tak, jak oni, a potem jak dzieci się "ograną", to złoszczą się, że teraz to rodzice nie ogarniają życia tak dobrze, jak oni.

3. "Musiałabym być wyłącznie głupia mówiąc, że jestem wyłącznie mądra." To a propos tego, jak ciężko przychodzi mężczyznom przyznanie się, że w bardzo wielu kwestiach są zwyczajnie GŁUPI.
Nie zdają sobie sprawy, jakie to stwierdzenie jest uwalniające, ściągające ciężar ukrywania się przed światem, że jednak wszystkiego nie wiemy. Otwierają się wtedy drzwi do zdobywania nowej wiedzy. Bez jasnego przyznania się do pewnej głupoty, będzie nam bardzo ciężko przyswoić następne umiejętności.

4. "Jak nie jesteś sławny, to mało kto wierzy w Twoje pomysły (teorie), choć często wręcz powinien.
A jak już jesteś sławny, to prawie wszyscy wierzą w to, co mówisz , choć niestety często wręcz nie powinni." (Einsteina nikt nie rozumiał i w desperacji chciał już zostać sprzedawcą ubezpieczeń. Dopiero po jakimś czasie znaleźli się ogarnięci naukowcy, którzy zrozumieli, że jego pomysły to nie są brednie...)

5. "Człowiek w depresji to nic innego jak pokrzywiony mózg siedzący w wózku inwalidzkim, który nie może nic zrobić ze swoim ciałem (zupełnie jak Hawking). Ogólnie wzbudzą litość, w przeciwieństwie do osób w depresji. Tych to nikt nie rozumie. Leżą sobie w łóżku, a wszyscy powtarzają jak mantrę ulubione słowa onanisty - "weź się w garść"! Czy do Hawkinga ktoś miałby czelność tak powiedzieć? I don't think so... Mózg człowieka w fazie manii, jest jak najlepszy sportowiec, który z ponadprzeciętną siłą i energią dobiega do mety. Jak wielu ludzi doświadczyło bycia zwycięzcą Olimpiady? No właśnie. Tyle samo może powiedzieć, że rozumie osoby z chorobą afektywną dwubiegunową. I słuchajcie, jaki mam teraz pomysł. Skoro w którymś kraju ludzie wpadli na myśl, aby spragnione miłości dzieci z domu dziecka odwiedzały ludzi z domów starców (którzy mają nadwyżki miłości), to może by ktoś spróbował zorganizować spotkania ludzi w stanie depresji z ludźmi w stanie manii? To byłoby coś bardzo ciekawego. Może ich mózgi wymieniłyby się energiami i zrównoważyły się bez konieczności brania leków psychotropowych? Muszę sprzedać tę ideę mojej pani doktor {-).


6. Pytania egzystencjalne:

-skąd się wzięliśmy?
-dokąd zmierzamy?
-kto nas stworzył?
-czy czas ma swój początek?
-czy wszechświat jest skończony? (wpadłam na pomysł, że wszechświat bije jak serce. Zarówno rozszerza się, jak i kurczy, ale jesteśmy zbyt krótko na Ziemii, żeby móc to w jakikolwiek sposób zmierzyć)

--->nie są nam potrzebne do ŻYCIA. Odpowiedzi mogłyby być zarówno ciekawe, jak i przerażające. Wydaje mi się, że ten czas lepiej poświęcić na kino z partnerem lub na zabawę z dziećmi. Wystarczy, że ja się tym zajmuję :-D!

GRAWITACJA

I płynnie przechodzimy do kolejnej kartki A4 ;). Wiem, że dużo tego i dość chaotycznie, ale właśnie drukuje się moja pierwszą książka w życiu :-))))) i mam nadzieję, że jeśli z tego bloga również wyjdzie coś w formie papierowej, to ktoś zrobi porządek i korektę równie dobrą, jak moja Psiapsiółka :).

Człowieka ciało walczy z grawitacją, która ciągnie w dół. Dusza człowieka (wewnętrzna boska energia) dąży do góry, do nieba, do rzeczy wzniosłych. Wspólnie tworzą cykl zwany życiem, dojrzewaniem. Gdy umiera ciało, dusza wreszcie się uwalnia i "promieniuje". Grawitacja stawia opór. Gdy coś lub ktoś stawia opór, to z tym walczymy. Gdy oczy, usta, piersi, brzuch, czy penis zaczynają opadać i ulegać grawitacji, staramy się, za pomocą operacji plastycznych lub tabletek (Viagra) z nią wygrać, udowodnić, że "się myli". Jednak jest na to również inne rozwiązanie. Wystarczy stanąć do góry nogami. Wtedy współpracujemy z grawitacją, znowu ulegamy jej, ale tym razem unosi ona nasze powieki, biust, włosy, czy peniska. Przez chwilę znowu jesteśmy atrakcyjni. Ale! Stanie na głowie można przyrównać do niestandardowego sposobu myślenia (bo przecież długo nie wytrzymamy w tej pozycji). Większość ludzi podnieca to, co stojące, prowadzące walkę z grawitacją, są oni jak wielbiciele muzyki POP. Gdy wszystko nam już opadnie, nie ma sensu robić kosztownych operacji. Trzeba wtedy skupić się na umyśle i znaleźć ludzi, którzy...."lubią JAZZ" :). Ta myśl przyszła mi niedawno. Szkoda, może nie wydałabym kilka lat temu fury pieniędzy na powiększenie biustu ;). (żeby nie było, mój mąż zaakceptował mnie jeszcze przed operacją ;).

 A propos Viagry! Wczoraj usłyszałam dwa świetne dowcipy:
"Mąż kroi wieczorem Viagrę na 4 części. Żona pyta: co on robisz kochanie? Na co mąż: dzisiaj chcę Cię tylko pocałować" a drugi to: "całkowite pokruszenie Viagry grozi...stwardnieniem rozsianym". Przepraszam za te suchary, ale nie mogłam się powstrzymać :-)))).


BÓG JEST ENERGIĄ?

A teraz będzie z grubej rury. Stephen miał jedno wielkie marzenie, a mianowicie, chciał znaleźć jedno proste równanie, które opisywałoby wszystko. Cały wszechświat, nasze życie.
A ja się zastanawiam, czy przypadkiem takie równanie już od wielu lat nie istnieje...
Chodzi mi o wzór, który wyprowadził Albert Einstein, czyli energia równa masie razy prędkość światła do kwadratu.

E=mc2


Uwaga - będę teraz fantazjować... ;)
Co jeśli to jest równanie całego życia?
Co jeśli BÓG jest ENERGIĄ? I co jeśli my również jesteśmy BOGAMI, tylko po drugiej stronie równania? Mamy jedynie masę (czyli obciążające ciało) i żeby zasuwać jak boska energia, musimy przemnożyć się przez kwadrat prędkości Słońca (czyli jakieś 300 000 km/s).
Co jeśli BÓG jest energią, a ANTYBÓG jest brakiem energii (a może tym mega stężeniem masy, które chyba występuje w czarnych dziurach?) Ta myśl mnie zmiażdżyła. Co Wy o tym sądzicie?

Jak byłam nastolatką, to często nachodziły mnie przeróżne myśli, zwłaszcza po lekcjach matematyki i fizyki. Jedną z nich była:

"Boże! Czuję, że jest w nas pierwiastek Ciebie. Nie pozwól zatem, by ktokolwiek podnosił go do kwadratu!" (przypominam: jeśli pierwiastek z X podniesiemy do kwadratu, pozostaje nam sam X)

A i jeszcze jedna myśl jest na mojej karteczce. Energia powstaje dopóki ma co spalać (tak sobie stwierdziłam patrząc na palący się obok mnie knocik świeczki). To może to te nasze ciała ulegają "wypaleniu" podczas całego życia? I po śmierci stajemy się czystą energią?

Em aj fakin dżinius ;-)?


PLEMNIK I JAJECZKO

Wracając do mojej cudownej teorii o tym, że Księżyc jest jak plemnik a Słońce jest jak jajko (i tak samo, w większości, zbudowane jest rozmnażanie się na Ziemi), zaczęłam obliczenia.
(tak, żeby mój mąż był ze mnie dumny :P). Chodzi mi o proporcje. Bo tak sobie pofantazjowałam, że faktycznie nasz układ słoneczny może kryć w sobie wiele bardzo oczywistych zagadek.
I proszę bardzo, co mi wyszło:

Stosunek (wyjątkowo pasujące słowo ;)) średnicy główki plemnika do średnicy jajeczka kobiecego to:

4 µm => 0,004 mm (średnica główki plemnika)
0,12 mm (średnica kobiecego jajeczka)

0,004 mm/ 0,12 mm = 0,03

Stosunek średnicy Księżyca do średnicy Słońca to:

3 474 km - średnica Księżyca
1 391 000 - średnica Słońca

3 474 km/ 1 391 000 = 0,003

Wychodzi też, że średnica Słońca jest 400x większa od średnicy Księżyca. A średnica jajeczka 30x większa od średnicy główki plemnika. Nie wiem, czy cokolwiek z tego wynika, ale chyba bardzo bym chciała zobaczyć pewien związek.

Żeby zobaczyć, dlaczego mam taką nadzieję, przypomnę fragment z mojego starego posta:

"Czy wiecie, że Ziemia, jako jedyna z planet układu słonecznego ma 1 duży księżyc (czyli naturalnego satelitę)? Daje mi to do myślenia. A mianowicie coraz bardziej przychylam się do tezy, że życie na ziemi powstało podobnie, jak powstaje ludzkie życie ( i ogólnie życie zwierząt).

Wyobraźcie sobie, że nasz Księżyc nagle się poruszył w kierunku Słońca. Gdyby powstał mu ogon, jaki powstaje gdy spadają gwiazdy, to przypominałby PLEMNIKA. Słońce przypomina mi JAJECZKO kobiety, do którego dąży jeden najsilniejszy plemnik.  Jeśli wszystko jest do siebie podobne, to może wyjaśnienia początków życia powinniśmy szukać w najprostszych przykładach?

Co, jeśli warunkiem powstania życia na jakiejkolwiek planecie jest TYLKO jeden duży, naturalny satelita? Koncepcja Słońca jako rodziców, którą opisałam powyżej troszkę by się zmieniła. Ojcem byłby Księżyc, a matką Słońce. Stąd powstało życie na Ziemi, z takiego zapatrzenia na małe ziarenko i duże jajo... (może w trakcie zaćmienia?) A propos kobiety, czy wiecie, że każdy mężczyzna był najpierw KOBIETĄ w łonie swojej matki? Dowiedziałam się tego wczoraj od mojej oczytanej Przyjaciółki, chociaż sama podejrzewałam taką opcję już od dawna. Fajnie :). Genitalia kobiety przekształcają się w genitalia męskie...
Sami zobaczcie na: https://bit.ly/2RJR8SL 

Jeśli znacie angielski, to zobaczcie filmiki, w których naukowcy zastanawiają się, czy życie na ziemi byłoby w ogóle możliwe, gdyby nie wpływ księżyca:


I na koniec opowiem o oczach. Bo pomyślałam, że:

tęczówka oka = Słońce (dobro)
źrenica = Księżyc (zło, czarna dziura)
oko = zaćmienie Słońca (równowaga, idealne, ciepłe światło na ziemi, można patrzeć na "miłość" obojga)

a teraz 4 fakty: 

1. gdy mamy dobry nastrój, lub gdy ktoś nam się podoba - rozszerzają się nasze źrenice
2. gdy mamy zły nastrój - źrenica się zwęża

3. gdy jesteśmy w ciemnym pomieszczeniu - źrenica się powiększa (moja myśl: czy dobro zmniejsza na rzecz zła?Słońce zanika na rzecz Księżyca/czarnej dziury?)
4. gdy jesteśmy w jasnym pomieszczeniu - źrenica się pomniejsza ( moja myśl: zło kurczy się na rzecz dobra? Księżyc zanika i ukazuje się więcej Słońca?)

Rzęsy w takiej sytuacji byłyby promieniami Słońca, dlatego każdej kobiecie tak bardzo zależy, by były piękne. I jeszcze kolory tęczówki mnie zafascynowały:

a) niebieskie - kolor wody lub nieba?
b) brązowe - kolor ziemi?
c) zielone - kolor roślin?

Na You Tube widziałam dziś filmik, w którym podane są badania naukowe omawiające cechy osób z różnymi kolorami oczu! To jest mega interesujące, koniecznie sobie włączcie i napiszcie, czy cokolwiek się zgadza:



Zbliża się Święto Zmarłych, czyli postaci, którzy zobaczyli już na swojej planszy hasło pt. "game over". Mam ochotę w te wolne dni obejrzeć film o Marii Skłodowskiej-Curie... Ciekawa jestem, co wtedy urodzi się w mojej głowie :D!

A tak na zakończenie, pamiętajcie - jeśli w Walentynki jesteście przeważnie SINGLAMI... to nie martwcie się zbytnio. Na Wszystkich Świętych też nie musicie być MARTWI :)))

Pozdrawiam
Szalona Generation Y


P.S.

Powiem Wam, że chciałabym, aby ktoś mnie regularnie "bzykał oczami". Chodzi mi o to, że póki co z większością moich teksów uprawiam "gałkowy onanizm". Jest on bardzo przyjemny, ale ja chętnie podziele się swoimi myślami przelanymi na bloga z innymi. Z tymi, co myślą podobnie i z tymi, co całkiem inaczej. Zawsze można się czegoś nauczyć, bo onanizm na dłuższą metę jest podobno szkodliwy. Jednocześnie dziękuję wszystkim, którzy wytrwale "bzykają się" z moimi tekstami i w większości z tego stosunku są zadowoleni! Na pewno nie jest to łatwe zbliżenie. Ba, to w większości jest sado-maso okraszone nutką romantyzmu. Tym bardziej - doceniam!

Ostatni miesiąc przyniósł mi ponad 1000 wyświetleń (stety bądź nie, głównie post związany z lekami na pryszcze), ale idzie ku lepszemu. W przeciągu roku moje "pozablogowe" wypociny i ryciny zostały docenione zarówno w postaci drukowanej książki jak i na łamach jednego z większych polskich tygodników. Szał ciał, kasę mam dzięki cudownemu i pracowitemu Mężowi, więc głównie zależy mi na zmianie świadomości. To tutaj wszystko się zaczyna i kończy. A póki co serdecznie zapraszam do rundy drugiej lub na priv: letmillennialsspeak@gmail.com


1. GASTRONOMICZNY BURDEL 


2. STRACIŁAM WIARĘ


3. CO STOJĄCE, JEST PODNIECAJĄCE


4. KOŚCIÓŁ KATOLICKI TO SEKTA?


5. MARKETING PRAWDY 


6. GUESS WHO AM I


7. REKRUTER I KANDYDAT W JEDNYM CIELE


8. ZASADY RZĄDZĄCE ŚWIATEM


9. JESTEM EMPATĄ


10. ZOSTAŁEŚ ZMANIPULOWANY


11. TEST NA BYCIE MĘŻEM


12. TO THE CRAZY ONES

14. OPOWIEŚĆ O CZŁOWIECZEŃSTWIE


15. IZOTRETYNOINA A DEPRESJA


16. EKONOMIA MIŁOŚCI - recenzja


17. TYLKO NIE MÓW NIKOMU


18. BIOGRAFIA ELONA MUSK'A - RECENZJA


19. SAPIENS (OD ZWIERZĄT DO BOGÓW) - RECENZJA


20. 10 PRZYKAZAŃ - CZY TO MA SENS?


21. MOJE FAZY MANII - OBJAWY


22. OBALAM 8 BŁOGOSŁAWIEŃSTW?


23. MOJE FANTAZJE


24. ŻYCIE TO SINUSOIDA


25. HOMO DEUS  - Yuval Noah Harari - RECENZJA


26. PRZYJEMNOŚĆ DLACZEGO LUBIMY TO, CO LUBIMY





Komentarze

Popularne posty