HOMO DEUS (krótka historia jutra) - Y.N. Harari - RECENZJA






HOMO DEUS krótka historia jutra - Yuval Noah Harari - RECENZJA


Domyślam się, że mało kto zauważył jak dużo czasu minęło od ostatniego posta. Mojego bloga czyta teraz średnio 900 osób miesięcznie. Głównie jest to historia o skutkach ubocznych leków na bazie izotretynoiny, od czego w sumie zaczęły się moje wpisy. Skąd tak długa przerwa? Wydałam książkę. W lutym 2019 ją napisałam, a dzięki wspaniałemu wydawnictwu z Warszawy, pojawiła się w największych e-sklepach już w listopadzie 2019. Przykro mi, że nie mogę podać jej nazwy, ale wynika to z faktu, że jest pod moim prawdziwym imieniem i nazwiskiem, w przeciwieństwie do Test Millennials. Od grudnia do marca spędziłam miesiąc w domu z chorymi dziećmi, a w wolnych chwilach zajmowałam się promocją książki, wyjazdami i życiem codziennym. W związku z moim lekkim życiowym ADHD, sporo czytałam. Skończyłam między innymi HOMO DEUS mojego ukochanego Harariego i o tym będę chciała zrobić dzisiejszy wpis. Nie będzie to jednak typowa recenzja, być może nawet zrobię coś nielegalnego. Chcę mianowicie (podobnie jak pisałam w:

http://testmillennials.blogspot.com/2019/08/sapiens-od-zwierzat-do-bogow-recenzja.html ) zacytować najważniejsze dla mnie framenty z książki oraz gdzieniegdzie wtrącać swoje przemyślenia. Jest tego bardzo dużo, zatem do dzieła. Zależy mi ogromnie na wzroście świadomości wśród ludzi, bo jest to przyszłość, która nas czeka. Zawód lekarzy i prawników przeminie, ale naukowcy, psycholodzy i filozofowie budujący nasz nowy sposób myślenia będą na wagę złota.

1. SEX ZAMIAST WOJNY

"Szympansy bonobo często wykorzystują seks, aby rozładowywać napięcia i wzmacniać więzi społeczne. Nic dziwnego, że wskutek tego bardzo często dochodzi wśród nich do stosunków homoseksualnych. Kiedy spotykają się dwa obce stada bonobo, początkowo przejawiają strach i wrogość, a dżungle wypełniają wycie i wrzaski. Dość szybko jednakże samice z jednej grupy przekraczają bezpieczną strefę odzielającą stada i zachęcają obcych, by wybrali miłość zamiast wojny. Zwykle ich zaproszenie zostaje przyjęte i po paru chwilach potencjalne pole bitwy zapełniają bonobo uprawiące seks w niemal każdej możliwej pozycji, także na drzewach, zwisając z gałęzi do góry nogami."

Myślę, że na niezbyt wielką skalę, ale jednak miało to miejsce we Francji, gdzie podczas drugiej wojny światowej - zamiast walczyć - otworzyli burdele, czy jak kto woli domy publiczne. Spójrzmy teraz jak wygląda krajobraz i liczba zabitych tam, a w Polsce. Ostatnio zaczęłam tworzyć memy. Uważam, że jest to fenomenalne narzędzie XXI do budowania świadomości. Ma ogromną moc sprawczą, działa głównie za sprawą krótkiego, dosadnego tekstu i zdjęcia bądź rysunku. Wiem niestety, że ma również moc zabójczą, stąd moja walka o to, by ludzie umieli podważyć każdego mema, zwłaszcza w zalewającej fali fake newsów. A oto jeden znich, który pasuje do powyższego opisu Yuvala (zamiast dziewczynki powinna pojawić się tam jakaś seksbomba, a na tablicy różne pozycje seksualne ;).



2. NIE CHCEMY WYJŚĆ NA FRAJERÓW

Kto słyszał o eksperymencie na dwóch małpkach kapucynkach i ogórku? Nie będę go opisywać, gdyż jest dostępny na You Tube pod linkiem:

Harari pisze, że: "Ten komiczny eksperyment, jak również gra w ultimatum, prowadzą wiele osób do przekonania, że naczelne mają naturalną moralność oraz że równość jest wartością uniwersalną i ponadczasową. Ludzie są egalitarystyczni z natury, a niesprawiedliwe społeczeństwa nigdy nie mogą dobrze funkcjonować z powodu urazy i niezadowolenia".

Dodam od siebie, że nie tylko chodzi o społeczeństwa, najczęstsza walka pojawia się między małymi dziećmi, dorosłymi w pracy, a przede wszystkim w relacjach rodzinnych. Zawsze mówię, że jeśli niesprawiedliwie potraktujesz kogoś obcego, nie będzie to dla Ciebie tak drastyczne w skutkach jak niedocenienie, poniżenie, czy ukaranie kogoś z najbliższej rodziny. Tu dostaje się rykoszetem. Swoich trzeba wręcz częściej przeceniać, tylko wtedy nasze relacje będą bardzo dobre i każdy będzie się rozwijał w poczuciu miłości i sprawiedliwości. Stety bądź nie, dokładnie to robi od lat PIS dzięki TVP1 i TVP Info. Nie ma szans, by oglądając, nawet od czasu do czasu, ich programy - nie poczuć ducha wspólnoty, wspaniałych dokonań Polaków i dążenia do sprawiedliwości.

3. TYLKO CHOROBA ZATRZYMA NAS W ŁÓŻKU

Właśnie premier Morawiecki ogłosił, że w związku z epidemią koronawirusa, szkoły i uczelnie w Polsce zostają zamknięte na 2 tygodnie. Pandemia może być realnym zagrożenie. I tak, jak na początku myślałam, że to była tylko woda na młyn dla mediów, tak od kilku dni, zgłębiając się w temat - wiem, że nie ma już żartów. Kiedy opowiadam o tym dzieciom, mówię, że jest to analogiczne do sytuacji, gdy któreś z nich zachoruje i zostaje w domu, aby nie zarażać innych. To jest skala mikro, a na świecie dzieje się to samo, tyle że w skali makro. I jak w każdej sytuacji, również tutaj możemy zauważyć sporo plusów, głównie dotyczących ekologii. No bo co ostatnio tak skutecznie wstrzymało ruch powietrzno-lądowy redukując tym samym emisję CO2? Co tak silnie skłoniło ludzi do dbania o higienę rąk? Harari podaje ważne fakty:

"Całe to gadanie o globalnym ociepleniu, najrozmaitsze konferencje, szczyty i protokoły - wszystko to dotychczas nie ograniczyło globalnej emisji gazów cieplarnianych. Poziom emisji spada jedynie w okresach zastoju i kryzysów ekonomicznych (moja uwaga: wirus skutecznie przyczyni się do problemów gospodarczych i finansowych). Stąd niewielki spadek emisji gazów cieplarnianych w latach 2008-2009 wynikał z globalnego kryzysu finansowego, podczas gdy podpisanie porozumienia w Kopenhadze w 2009 roku nie miało na tę emisję zauważalnego wpływu. JEDYNYM pewnym sposobem na powstrzymanie globalnego ocieplenia jest zahamowanie wzrostu gospodarczego, a żaden rząd nie chce tego zrobić."


4. BĘDĄ NAM PŁACIĆ ZA WYCHOWYWANIE DZIECI

Ostatnio słuchałam podcastu "Nauka XXI wieku - EMOCJE", w którym jeden z polskich profesorów, nota bene wielki fan Yuvala Harariego, powiedział coś, co ucieszyło mnie tak mocno, że aż dostałam skrzydeł. A mianowicie, w wariancie optymistycznym, jeśli za ileś lat praca ludzka zostanie zautomatyzowana przez roboty i maszyny do tego stopnia, że ogromna część populacji nie będzie miała gdzie pracować, a państwa będą miały ogromne oszczędności budżetowe (przypominam, że w każdej organizacji to praca człowieka jest największym kosztem), zaczną doceniać finansowo czynności, które teraz robimy za darmo:

BĘDĄ NAM PŁACIĆ ZA WYCHOWYWANIE DZIECI!!! :))))

Sama wizja takiej opcji sprawiła, że poczułam się totalnie doceniona (przynajmniej "ja z przyszłości", czyli moje dzieci ;)). Póki co nie pracuję na etacie, chociaż wiem, co to znaczy tyrka od 8-16:00, potem gotowanie obiadu, dodatkowe zajęcia, pranie, sprzątanie, pomoc w lekcjach i pozostałe obowiązki naraz. Pozostawię to bez komentarza. Na obecną chwilę nikt nie płaci mi stałej pensji za to, że jestem dla swoich dzieci: szoferem, kucharką, sprzątaczką, praczką, lekarką, przytulaczkiem, higienistką, nauczycielką, opiekunką, logistykiem, doradcą, stylistką, mówcą motywacyjnym, klaunem, kompanem do zabaw itp. Oczywiście w bardzo wielu kwestiach pomaga mi mąż, ale bez dwóch zdań, cały ciężar leży na moich barkach i miliardów kobiet na całym świecie. Te, które jak ja "siedzą w domu" muszą przynamniej raz na miesiąc prosić swoich partnerów o szczególne wyznanie miłości w postaci srogiego przelewu na konto. A teraz - dlaczego o tym piszę? Gdyż Yuval wspaniale zarysował pewne scenariusze. Sami przeczytajcie.


"Taniec, w którym łączą się ze sobą religia i technika, to delikatne tango. Nawzajem się w nim prowadzą, zależą wzajemnie od siebie i nie mogą zbyt daleko się od siebie oddalać. Technika zależy od religii, ponieważ każdy wynalazek ma wiele potencjalnych zastosowań, a inżynierowie potrzebują jakiegoś proroka, by dokonywał decydujących wyborów i wskazywał właściwy kierunek. Na przykład w XIX wieku inżynierowie wynaleźli lokomotywę, radio i silnik spalinowy, jak jednak dowiodło XX stulecie, można używać dokładnie tych samych narzędzi, by tworzyć społeczeństwa faszystowskie, dyktatury komunistyczne i liberalne państwa demokratyczne. Bez przekonań religijnych lokomotywy same nie potrafią zdecydować, w jakim kierunku jechać (przypomnę tylko, że Harari za religie uważa m.in. komunizm czy liberalizm, z czym akurat się zgadzam).

Z drugiej strony, technika często określa zakres naszej wyobraźni religijnej - niczym kelner, który wytycza granice naszego apetytu, wręczając nam menu. Nowe technologie zabijają dawnych bogów, a rodzą bogów nowych. To dlatego kulty agrarne miały inne bóstwa niż wierzące w duchy zbieracze-łowcy, to dlatego robotnicy w fabrykach marzyli o innym raju niż chłopi, to dlatego jest dużo bardziej prawdopodobne, że rewolucyjne wynalazki techniczne XXI wieku przyczynią się do namnożenia niespotykanych wcześniej ruchów religijnych niż do odrodzenia wierzeń średniowiecznych. Islamscy fundamentaliści mogą sobie powtarzać jak mantrę, że "odpowiedzią jest islam", ale religie, które tracą kontakt ze współczesnymi technicznymi realiami, nie będą już w stanie nawet zrozumieć stawianych pytań. Co się stanie z rynkiem pracy, gdy w zakresie większości zadań poznawczych sztuczna inteligencja pozostawi ludzi daleko w tyle? Jaki będzie wpływ polityczny olbrzymiej nowej klasy ludzi ekonomicznie bezużytecznych? Co się stanie z relacjami międzyludzkimi, rodzinami i funduszami emerytalnymi, kiedy nanotechnologia i medycyna regeneracyjna sprawią, że osiemdziesiątka będzie nową pięćdziesiątką? Co się stanie ze społeczeństwem, kiedy biotechnologia pozwoli nam zamawiać dzieci z katalogu i wykopie niespotykaną wcześniej przepaść między bogatymi a biednymi?

Odpowiedzi na żadne z tych pytań nie znajdzie się w Koranie ani prawie szariatu, ani w Biblii, ani w Dialogach Konfucjańskich, ponieważ nikt na średniowiecznym Bliskim Wschodzie ani w starożytnych Chinach nie wiedział nic o komputerach, genetyce ani nanotechnologii. Radykalny islam może obiecywać, że będzie kotwicą pewności w świecie technicznych i ekonomicznych sztormów (dodam od siebie, że kilka dni temu jeden z  katolickich księży nakłaniał do częstszych Mszy Świętych, które rzekomo miałyby nas uchronić przed koronawirusem) - ale po to, by żeglować w czasie sztormu, potrzeba mapy i steru, a nie tylko kotwicy. Dlatego radykalny islam może być atrakcyjny dla ludzi urodzonych i wychowanych wśród jego zwolenników, ale ma niewiele do zaoferowania bezrobotnym młodym Hiszpanom albo pełnym niepokoju chińskim miliarderom."

Pozwolę sobie dodać kilka swoich przemyśleń. W związku z tym, że jestem bardzo dobrze zorganizowana, żyję tak, aby mieć czas na wszystko. Łącznie z przeglądaniem facebooka, czytaniem różnych gazet (mądrych i tych celebryckich), oglądaniem różnych telewizji, czy seriali, czytaniem (a nawet pisaniem) książek, chodzeniem do teatrów itp. Mam dzięki temu dość szerokie spojrzenie na świat. Uwielbiam też słuchać i dyskutować z doświadczonymi i inteligentymi osobami. Widzę, że dzięki powszechnemu dostępowi do niewyobrażalnej dotąd wiedzy, ludzie zaczynają tworzyć e-grupy. Zaczyna się od konta na Facebooku, potem robimy grupy otwarte, następnie bardziej prestiżowe grupy zamknięte. Oczywiście każde w różnej sprawie, jedne dla kobiet (np. sabat czarownic) inne dla mężczyzn (grupa dla ojców lub rozwodników). To samo dzieje się z komunikacją. Żeby usprawnić przekazywanie informacji, tworzymy grupy danych osób, z którymi na przykład łączy nas wspólny wyjazd na urlop i łączymy się na Messengerze, Viberze, Whatsupie, czy innym badziewiu, które zaśmieca nasze komórki. Uzmysławia mi to, że świat dąży w kierunku spersonalizowania bóstw. Dziś każdy z nas ma możliwość nim być, wrzucać filmy na You Tuba, pisać bloga (tak, ja też chciałabym manipulować Waszymi umysłami, ale staram się to robić delikatnie, w słusznym wg mnie kierunku), czy wystawiać cycki i dupcie na Instagram. A jeśli już tu zabrnęliśmy, to mam pewne podejrzenia, że ta ogromna liczba osób, które wkrótce mogą być bardzo bezrobotne odnajdzie się nie gdzie indziej, jak w branży pornograficznej. Część z nich już sobie w ten sposób dorabia, co zauważyłam ostatnio analizując strony, z których generuje się ruch na Test Millennials. Jedną z nich jest jakieś Chaturbate (zapewne przyciąga ich mój post o Dziwkach i Cnotkach http://testmillennials.blogspot.com/2019/01/dziwki-i-cnotki-tego-swiat.html ). Na tej stronce, jak zapewne i na milionach jej podobnych, ludzie (młodzi, starzy, ładni, brzydcy, hetero, bi, homo - wszystkie kolory tęczy) zwyczajnie zarabiają pieniądze. Ci którzy oglądają ich live muszą wpłacić jakąś kwotę, by bohater/rzy zmienili pozycję, zajęczeli, zaczęli się rozbierać, czy bzykać. No hit! Jestem już dość stara i nie rozumiem, jak za jakieś marne kilkadziesiąt (a może set?) euro można wrzucać do sieci swoją....TWARZ?? Dupę i inne części ciała jeszcze rozumiem, ale TO mnie totalnie przerasta. Jednak nie wnikając już dalej w tę branżę- myślę, że tu w przyszłości będzie spory proces "rekrutacyjny".

A TERAZ PRZERWA MOJEGO PISANIA, A WASZEGO CZYTANIA.
WRÓCĘ DO DALSZYCH FRAGMENTÓW JUTRO I POLECAM CAŁY TEN POST PODZIELIĆ SOBIE NA KILKA DNI. ABY TO LEPIEJ PRZETRAWIĆ ;).


5. NIEŚMIERTELNOŚĆ, SZCZĘŚCIE, BOSKOŚĆ

"Zacząłem tę książkę od przewidywań, że w XXI wieku luzie spróbują osiągnąć nieśmiertelność, szczęście i boskość. Ta prognoza nie jest zbyt oryginalna ani dalekowzroczna. Odzwierciedla po prostu tradycyjne ideały liberalnego humanizmu. Skoro humanizm od tak dawna przyznawał świętość życiu człowieka, jego emocjom i pragnieniom, to nie jest niczym szczególnie zaskakującym, że humanistyczna cywilizacja będzie chciała zmaksymalizować długość życia człowieka, jego szczęście i władzę. Jednak ostatnia, trzecia część tej książki pokaże, że próba urzeczywistnienia tego humanistycznego marzenia podkopie same jego fundamenty, wyzwalając nowe, posthumanistyczne technologie. Humanistyczna wiara w odczucia pozwoliła nam korzystać z owoców nowożytnego przymierza bez konieczności płacenia za nie. Nie potrzebujemy bogów, by ograniczali naszą władzę i dawali nam sens - cały sens, jakiego nam trzeba, zapewniają nam wolne wybory klientów i wyborców. Co zatem się stanie, gdy zdamy sobie sprawę, że klienci i wyborcy nie dokonują wcale wolnych wyborów? Co się stanie, gdy dostaniemy do ręki technologię zdolną obliczyć, zaprojektować albo przechytrzyć ich odczucia? Jeśli wartość całego wszechświata zależy od ludzkiego doświadczenia, to co się stanie, gdy ludzkie doświadczenie stanie się po prostu kolejnym produktem, który można zaprojektować, w gruncie rzeczy niczym nieróżniącym się od żadnego innego przedmiotu w supermarkecie?"

A teraz kwiatki z mojego mózgu.

Nieśmiertelność, szczęście, boskość. Co do pierwszego zgadzam się, jednak mam pewne wątpliwości. Widzieliście kiedyś filmik, w którym stary (104 lata), zdrowy dziadzio z Australii decyduje się na eutanazję i je po raz ostatni swoje ulubione danie (frytki z rybą)?
Jeśli nie, to zerknijcie na jeden z filmików na YouTube:

To dało mi kiedyś bardzo wiele do myślenia. Nasze ciało jest w pewnym sensie więzieniem dla naszej duszy, czy jak kto woli - świadomości. Dopóki jest ono zdrowe i w miarę atrakcyjne, sprawne, to życie jeszcze jest przyjemne i całkiem sensowne. Jeśli jednak zmagamy się ze śmiertelną chorobą, ogromnym cierpieniem lub jedyną wizją dla nas, po ukończeniu 100 lat będzie leżenie w szpitalu lub we własnym łóżku - niekoniecznie musimy się na to godzić. Jeśli medycyna będzie w stanie coraz lepiej sobie radzić z chorobami i starością, to myślę, że pojawią się inne powody do tego, by jednak nie chcieć nieśmiertelności, tudzież długowieczności. Powód byłby dla mnie prosty. Przeżylibyśmy już praktycznie wszystko, doświadczylibyśmy już wielokrotnie różnych stanów ciała i umysłu, zwiedzilibyśmy potężną liczbę miejsc i bylibyśmy świadkami trudów i szczęścia naszych odległych potomków. O ile nie okaże się, że nasz mózg skrywa srogą dawkę tajemnic (podobno będzie można stymulować mózg każdego człowieka i odkryć śpiący w nim geniusz!), nowych odczuć i możliwości - sądzę, że kolejnym powodem do poddania się eutanazji lub chociażby świadomej bierności w wyścigu do dwusetnych urodzin będzie zwyczajna NUDA. Kto oglądał serial pt. LUCYFER wie, co to znaczy żyć wiecznie i nie móc być zabitym. Żyć i umierać. Następnie odradzać się w nowym ciele ze świadomością setek poprzednich umysłów. Nie będę zdradzać, kto w filmie cierpiał na taką przypadłość, ale myślę, że przechodził istne tortury.

Szęście. Cóż to takiego? Wyrzut pewnych substancji w organiźmie, które powodują, że czujemy się dobrze. O ile przez wieki ludzie spisywali stan wojsk, populacji, państw, wojen, to nie interesowali się zbytnio mierzeniem i dokumentowaniem poziomu szczęścia danej grupy. Mieli natomiast zawsze świadomość, że większość ludzi dąży do jego osiągnięcia, na różne sposoby i z różnym skutkiem. Dziś stoimy przed scenariuszem, w którym być może będziemy mogli legalnie zakupić tabletki wywołujące szczęście. Już teraz można tak pomyśleć o tabletkach wyrównujących stany osób chorych psychicznie (przypomnę, że sama od 2016 zmagam się prawdopodobnie z dwubiegunówką, moje fazy manii można podejrzeć w tym oto poście: https://testmillennials.blogspot.com/2019/09/moje-fazy-manii-objawy.html )
Czy gdybym miała beznadziejną sytuację życiową, to czy połknęłabym tabletkę na szczęście? Raczej powiedziałabym farmaceucie to, co ta pani z reklamy:

Boskość. Wszechpotężna władza, wiedza, siła i perfekcja. A może następne pokolenia będą na tyle dojrzałe, by wreszcie zacząć detronizować wszystkich, którzy dążą do wzrostu nierówności społecznych? Jestem ogromną fanką serialu Netflixa pt. Dom z Papieru. Nie chcę zdradzać fabuły, ale będąc członkinią kilku grup fanowskich filmu na Facebooku, widzę, co zaczyna przychodzić do głowy młodzieży (tak, jestem tam jedną ze starszych pań ;)). Mają (póki co dobre) pomysly na to, aby zacząć walczyć z systemem w podobny sposób jak Profesor z La Casa De Papel. Chcieliby pomóc zwalczyć głód w Afryce, zmniejszać nierówności społeczne, czy przyczynić się do poprawy stanu środowiska. Jestem pełna nadziei, bo widzę, czego są uczone moje dzieci. Jakich postaw, zachowań i reakcji. To już owocuje, ale kto nie ma dzieci (tak jak Harari) ten może nie mieć nawet mglistego pojęcia, jak wspaniałe czasy nas czekają. Żywa inteligencja jest w natarciu. A propos! Ten podcast, o którym pisałam wcześniej nawiązał do AI, które będzie coraz to sprawniejsze, nie do pokonania dla ŻI. Jedyną rzeczą, która nas może uchronić niczym polisa ubezpieczeniowa przed byciem totalnie przewidywalnym dla komputerów jest...GŁUPOTA. Myślę, że mam spore szanse w tym wyścigu! :)

Czytam właśnie kolejny zaznaczony fragment z książki, o elektrodach przypinanych do czaszki, które odbierały całe zwątpienie w siebie. Jeśli macie Homo Deus, to jest to strona 365. Nie będę zdradzać wszystkiego.

6. ALGORYTM TO NOWY "CZŁOWIEK"?

"David Cope jest wykładowcą muzykologii na University of California w Santa Cruz. Jest również jedną z bardziej kontrowersyjnych postaci w świecie muzyki klasycznej. Cope napisał różne programy komputerowe, które komponują koncerty, chorały, symfonie i opery. Jego pierwsze dzieło, które nazwał EMI (Experiments in Musical Intelligence), specajlizowało się w naśladowaniu stylu Johanna Sebastiana Bacha. Stworzenie programu zajęło mu siedem lat, ale po jego ukończeniu EMI skomponował pięć tysięcy chorałów a la Bach w ciągu jednego dnia. Cope zorganizował wykonanie kilku wybranych chorałów na festiwalu muzycznym w Santa Cruz. Rozentuzjazmowana publiczność gorąco przyjęła porywający koncert, wiele osób z przejęciem mówiło o tym, że ta muzyka dotyka najskrytszych zakamarków ich duszy. Nie wiedzieli, że stworzył ją program EMI, a nie Bach, kiedy zaś prawda wyszła na jaw, część zareagowała ponurym milczeniem, inni natomiast okrzykami gniewu."

Blog ma ten plus, że w sekundę mogę Was odesłać do You Tuba, abyście sami mogli się przekonać, jak ta muzyka brzmi!

a la Vivaldi:
a la Bach
a la Chopin

Ja jednak wolę klasyczną, ludzką klasykę ;). Martwi mnie tylko, że za kilka lat ktoś będzie mógł mnie rozszyfrować. Dzięki algorytmowi nauczy się mojego stylu pisania, znajdzie moją książkę, która będzie w sieci pod prawdziwym imieniem i nazwiskiem i koniec z Generation Y. Ale może będą to już czasy większej tolerancji i swobody związanej z chorobami psychicznymi. Ba! Liczę, że kiedyś będzie to wręcz uznawane za swego rodzaju atut i przywilej. Mówię oczywiście o tych bezpiecznych przypadkach pacjentów.

Przy okazji ciągłych rozważań na temat tego, jak za chwilę sztuczna inteligencja wyprze nas z rynku pracy, streszczę tu przypuszczalne statystyki (na podstawie The Future of Employment, C.B.Freya i M.A.Osborne'a), które dość szczegółowo opisał Harari w Homo Deus.

Prawdopodobieństwo utraty pracy na rzecz algorytmów w 2033 przez:

99% szans dla telemarketerów i analityków ubezpieczeniowych
98% szans dla sędziów sportowych
97% szans dla kasjerów
96% szans dla szefów kuchni
94% szans dla kelnerów, asystentów w kancelariach adwokackich
91% szans przewodnicy turystyczni
89% szans dla piekarzy i kierowców autobusów
88% szans dla robotników budowlanych
86% szans dla pomocy weterynaryjnej
84% szans dla agentów ochrony
83% szans dla marynarzy
77% szans dla bamanów
72% szans dla stolarzy
67% szans dla ratowników

Przerażające? W 2020 roku na pewno tak. Jednak patrząc wstecz, możemy być spokojni, że kiedy jedne zawody są wypierane przez technikę, pojawiają się nowe. I za to kocham książki Yuvala. Dzięki nim wiem, co przekazać dzieciom, kiedy odkryją swoje zdolności i będą się zastanawiać, na jakie studia warto się wybrać. Ale tej wiedzy Wam nie przekażę, abyście jednak sięgnęli po nieco więcej niż mój blog. Swoją drogą, ostatnio zrobiłam sobie badanie FRIS i wyszło mi jednoznacznie, że jestem WIZJONEREM ENTUZJASTĄ, co oznacza, że mam bardzo dużo dobrych pomysłów, które na dodatek wcielam w życie. Polecam każdemu przetestować się (to tylko 70 e-pytań) i spotkać z coachem. Może Wam się wiele wyjaśnić na przykład w kwestii problemów w pracy zawodowej.

7. ZNAM KORONA-CHOREGO!

W tej właśnie chwili dowiedziałam się, że osobiście znam kogoś, kogo dziecko chodzi do przedszkola z kimś kogo rodzic ma....KORONAWIRUSA! Czyż to nie jest...przerażające? Właśnie rozpoczęliśmy 2-tygodniową kwarantannę, a ja dotarłam do ulubionego fragentu książki, w którym pada informacja, że Google jest w stanie lepiej i szybciej rozpoznać nadciągającą epidemię.

"(...) Wystarczy monitorować słowa używane przez mieszkańców Londynu w e-mailach oraz w wyszukiwarce Google i zestawić je z bazą danych dotyczących symptomów chorobowych. Załóżmy, że zazwyczaj takie słowa i wyrażenia, jak "boli mnie głowa", "gorączka", "nudności" i "kicham"pojawią się w londyńskich e-mailach i wyszukiwarkach 100.000 razy dziennie. Jeśli dzisiaj algorytm Googla odnotowuje, że pojawiają się 300.000 razy, w takim razie bingo: mamy epidemię grypy! Nie musimy czekać aż Mary pójdzie do lekarza. Już pierwszego poranka, kiedy wstała, niezbyt dobrze się czując, przed pracą napisała e-mail do koleżanki: "Boli mnie głowa, ale jadę do roboty". Googlowi nic więcej nie trzeba."

Czyż nie warto pozwalać Googlowi czytać naszych wiadomości? Gdyby wszyscy byli tak "mądrzy", to nie mielibyśmy dziś pandemii koronawirusa. Swoją drogą, wyczytałam dziś że Harari nie używa smartfona. Czyżby wysyłał wiadomości gołębiem pocztowym, a książki pisał gęsim piórem? Na jego miejscu bałabym się w takim razie ptasiej grypy.

Na rozweselenie, obejrzyjcie, jak w XXI wieku uczy się ludzi mycia rąk w obawie przed wirusem:


8. NOWY BÓG MA NA IMIĘ: DANA (l.poj. od DANE ;))

"Co mogłoby zastąpić pragnienia i doświadczenia w roli źródła wszelkiego sensu i władzy? Na razie, w 2018 roku, w poczekalni historii siedzi jeden kandydat, który czeka na rozmowę kwalifikacyjną. Tym kandydatem jest INFORMACJA. Najciekawsza z powstających religii to DATAIZM, który nie czci ani bogów, ani człowieka - on oddaje cześć danym."

"Utożsamiając ludzkie doświadczenie z układami danych, dataizm podważa nasze zasadnicze źródło władzy i sensu oraz zapowiada potężną religijną rewolucję - podobnej nie widziano od XVIII stulecia. Za czasów Locke'a, Hume'a i Voltaire'a humaniści twierdzili: "Bóg jest wytworem ludzkiej wyobraźni".  Teraz dataizm odpłaca humanistom tą samą monetą, mówiąc im: "Tak, Bóg to wytwór ludzkiej wyobraźni, ale ludzka wyobraźnia z kolei jest tylko wytworem biochemicznych algorytmów". W XVIII wieku humanizm wykluczył Boga z gry, dokonując przejścia od światopoglądu deocentryzcnego do homocentrycznego. W XXI wieku dataizm może wykluczyć z gry ludzi, dokonując przejścia od światopoglądu homocentrycznego do danocentrycznego."

Ostatnio dyskutowałam z ciocią o takiej Księdze Wiedzy, w której rozum przenika z piątego wymiaru przez pięcioramienną gwiazdę Dawida. Księgę, w której Jezus pije browara z Buddą i Mahometem. Księgę, która jest jeszcze bardziej niezrozumiała niż mój blog, a dzięki której otwiera nam się dostęp do kolejnego poziomu świadomości. Trochę podkoloryzowałam, ale piszę o niej dlatego, że ciocia chodzi nawet na spotkania, gdzie wspólnie czyta się te teksty i powiedziała takie oto zdanie:
(tu pada moje imię ;)), na początku była MYŚL. (tako rzecze KW ;)).
Ciociu, mówię do niej, na początku była chęć, potem myśl, później słowo, następnie czyn, a na końcu KONSEKWENCJE. Tako rzeczę JA, Generation Y.

Chętnie przytoczyłabym tu jeszcze fragment z Homo Deus o tym, jak w przyszłości dane zbierane od naszych narodzin będą nam pomagały w decyzjach związanych z pracą, nauką, wyborem optymalnie najlepszego partnera na życie, ale nie zrobię tego, żeby zostawić w Waszych umysłach głód tajemnej wiedzy.

I najważniejsze dla mnie w tej książce. Kolejny raz potwierdza się moja teoria, że wszystko działa na tych samych zasadach. Kto nie wie, o co mi chodzi, niech przeszuka w blogu postów o Ekonomii miłości, czy zasadach rządzących tym światem. Harari pisze, że nareszcie dziedziny pozornie odmienne zaczynają się "dogadywać", bo odkryły, że rządzą nimi te same prawa:

-biologia
-gospodarka
-relacje partnerskie
-ekonomia
-dane komputerowe
-ustroje polityczne

Wystarczy być bardzo uważnym, dociekliwym i wyciągać logiczne wnioski.
Podam prozaiczny przykład z wczorajszego dnia. Chcę schudnąć parę kilo i przeczytałam, że jazda na moim rowerku stacjonarnym (idealnym na kwarantannę ;)) spali najwięcej kalorii, jeśli wykonam ją w trybie interwałowym, czyli mocno i szybko, a potem wolniej. Mocno i szybko, a potem wolniej. Pomyślałam, że to zupełnie tak, jak z moją jazdą po mieście. Ruszam, zatrzymuje się. Ruszam, zatrzymuje się (zaznaczam, że mieszkam w bardzo zakorkowanym mieście). Czy to oznacza, że spalanie kalorii jest analogicznie do zużywania paliwa? No pewnie! Dlatego jutro na rowerku włączę sobie w TV filmik, gdzie będę jechała po zakorkowanym mieście :). Według mnie wynika to wszystko z czasu "przygotowawczo-zakończeniowego" (a to już powtórka z moich studiów, chyba zajęcia z Zarządzania Produkcją. Informacja dla mojego Taty: TAK, COŚ Z TYCH STUDIÓW PAMIĘTAM :D). Kiedy co chwilę muszę rozpoczynać jakikolwiek proces, wprowadzać coś w rozruch - tracę na tym najwięcej energii (jak na zmóżdżaniu się nad tym postem przy jednoczesnej opiece nad dziećmi!). Kiedy jednak robię to jednostajnie, tym samym tempem i bez przerwy, to energia traci się w dość małym stopniu.

I na zakończenie opowiem Wam o moim wymarzonym mailu, którego chciałabym kiedyś dostać na skrzynkę TestMillennials:

"Szanowna Pani GY,

Obserwujemy Pani wypociny już od kilku lat. Jesteśmy zachwyceni! Pani porównania, spostrzeżenia i przetwarzanie danych jest genialne. Jutro w Pani mieście ląduje statek kosmiczny. Zapraszamy Panią do międzyplanetarnej rozmowy z kosmitami XQV1. Będzie Pani siedziała między Yuvalem Hararim a Elonem Muskiem. Pani nieoceniony Mąż jest również zaproszony, gdyż jest jedyną osobą, która uwierzyła w większość artykułów, jednocześnie nie rozpieszczając Pani zbyt dużymi pochwałami.

To zaszczyt! 

Best regards
NASA & ESA 





P.S.

Powiem Wam, że chciałabym, aby ktoś mnie regularnie "bzykał oczami". Chodzi mi o to, że póki co z większością moich teksów uprawiam "gałkowy onanizm". Jest on bardzo przyjemny, ale ja chętnie podziele się swoimi myślami przelanymi na bloga z innymi. Z tymi, co myślą podobnie i z tymi, co całkiem inaczej. Zawsze można się czegoś nauczyć, bo onanizm na dłuższą metę jest podobno szkodliwy. Jednocześnie dziękuję wszystkim, którzy wytrwale "bzykają się" z moimi tekstami i w większości z tego stosunku są zadowoleni! Na pewno nie jest to łatwe zbliżenie. Ba, to w większości jest sado-maso okraszone nutką romantyzmu. Tym bardziej - doceniam!

Ostatni miesiąc przyniósł mi ponad 1000 wyświetleń (stety bądź nie, głównie post związany z lekami na pryszcze), ale idzie ku lepszemu. W przeciągu roku moje "pozablogowe" wypociny i ryciny zostały docenione zarówno w postaci drukowanej książki jak i na łamach jednego z większych polskich tygodników. Szał ciał, kasę mam dzięki cudownemu i pracowitemu Mężowi, więc głównie zależy mi na zmianie świadomości. To tutaj wszystko się zaczyna i kończy. A póki co serdecznie zapraszam do rundy drugiej lub na priv: letmillennialsspeak@gmail.com


1. GASTRONOMICZNY BURDEL 


2. STRACIŁAM WIARĘ


3. CO STOJĄCE, JEST PODNIECAJĄCE


4. KOŚCIÓŁ KATOLICKI TO SEKTA?


5. MARKETING PRAWDY 


6. GUESS WHO AM I


7. REKRUTER I KANDYDAT W JEDNYM CIELE


8. ZASADY RZĄDZĄCE ŚWIATEM


9. JESTEM EMPATĄ


10. ZOSTAŁEŚ ZMANIPULOWANY


11. TEST NA BYCIE MĘŻEM


12. TO THE CRAZY ONES

14. OPOWIEŚĆ O CZŁOWIECZEŃSTWIE


15. IZOTRETYNOINA A DEPRESJA


16. EKONOMIA MIŁOŚCI - recenzja


17. TYLKO NIE MÓW NIKOMU


18. BIOGRAFIA ELONA MUSK'A - RECENZJA


19. SAPIENS (OD ZWIERZĄT DO BOGÓW) - RECENZJA


20. 10 PRZYKAZAŃ - CZY TO MA SENS?


21. MOJE FAZY MANII - OBJAWY


22. OBALAM 8 BŁOGOSŁAWIEŃSTW?


23. MOJE FANTAZJE


24. ŻYCIE TO SINUSOIDA


25. HOMO DEUS  - Yuval Noah Harari - RECENZJA


26. PRZYJEMNOŚĆ DLACZEGO LUBIMY TO, CO LUBIMY





Komentarze

Popularne posty