ŻYCIE TO SINUSOIDA








Kiedy ktoś mnie pytał, czy moje dzieci są grzeczne, zawsze odpowiadałam: "Jak na giełdzie, raz do góry, raz na dół z tendencją zwyżkową". Ostatnio bardzo zafascynowała mnie sinusoida i wszelkie podobne jej formy. Można zauważyć ją dosłownie w każdym elemencie. Zarówno na urządzeniu podłączonym do bicia serca, jak i na rejestratorze dźwięku, czy drgań powierzchni. Widać to również we wszystkich falach, promieniowaniu. Taki ruch, raz w górę a raz na dół, z różną częstotliwością i o różnej długości kojarzy mi się z życiem, energią, hałasem, działaniem. Prosta linia kojarzy mi się ze śmiercią, z bezruchem, ze spokojem, odpoczynkiem, ciszą. Najlepiej zobrazował to ostatnio pewien grafik ze szpitala w Sieradzu.



Został przez to bardzo srogo skrytykowany, zrobił swego rodzaju antyreklamę SORu. Ja się trochę z tego śmiałam, bo faktycznie dość często ludzie przyjeżdżają tam w stanie żywym, a wyjeżdżają w stanie martwym. Celowo lub nie - pokazał jedną z mniej przyjemnych prawd tego świata. Swoją drogą w Izraelu ten malunek zostałby przyjęty z radością... Może grafik był Żydem i rysował po hebrajsku ;-)?

Wracając do moich wibracji, obejrzałam wreszcie biografię naszej podwójnej noblistki - Marii Curie - Skłodowskiej. Muszę przyznać, że ta historia została pokazana o wiele lepiej niż wcześniej wspominany przeze mnie film o Stephenie Hawkingu. Polecam. To, co najbardziej mnie zafascynowało, to promieniowanie radu, które na maksa skojarzyło mi się z promieniowaniem ludzkich mózgów/serc. Jestem prawie pewna, że jeśli ludzie nadają na tych samych falach, to kiedy dwa mózgi są blisko siebie, fale wchodzą w tę samą częstotliwość i zaczynają bardzo mocno przyciągać ich do siebie. Mówię tu głównie o relacjach przyjacielskich lub partnerskich. Maria też coś o tym wiedziała, bo jakiś czas po tragicznej śmierci swojego ukochanego męża Piotra, miała gorący romans z ich wspólnym przyjacielem. Z ich wzajemnego promieniowania wyniknęła reakcja, z jednej strony przyjemna, z innej prawie zabójcza. Jej kochanek miał żonę, która groziła jej nożem... Wielokrotnie doświadczałam takiego połączenia mózgów z bliskimi mi osobami, albo dzwoniliśmy do siebie w tym samym czasie, albo nawet spotykałam ich w bardzo krótkim czasie od momentu samej myśli. To chyba tak zwana telepatia. Kto wie, może za kilkadziesiąt lat telefony komórkowe staną się zbyteczne. 

Ale wracając do mojej drgającej fali. Całkiem niedawno jakiś koleś wyjechał mi z podporządkowanej i dzieliły nas sekundy od zderzenia. Pomyślałam wtedy, że nasze "drgania" mogły się wtedy spotkać. Moja linia drgania szła do góry, bo jechałam zgodnie z przepisami. Jego linia, w momencie podjęcia ryzykownej decyzji, zaczęła spadać. Gdybyśmy zaliczyli tak zwanego "dzwona", to nasze linie drgania spotkałyby się w jednym punkcie. Jego w fazie dołka, moja w fazie górki. I to od nas zależałoby dalsze "narysowanie" linii sinusoidalnej. Albo byśmy zaczęli się kłócić i oboje spadać w dól, albo jedno z nas byłoby opanowane, a drugie roszczeniowe, albo oboje postaralibyśmy zmierzyć z tymi "górkami" i pójść na ugodę. Ciekawe, co o tym moim wywodzie myślicie ;).

Słyszeliście, że poza zwykłym, znanym nam wszystkim internetem istnieje również ten "zły internet"? Dowiedziałam się o nim rok temu i byłam w niezłym szoku. Nazywa się on darknet i jest idealną przestrzenią dla złodziei, handlarzy narkotyków, organów, pedofilii i tego pokroju ludzi. Na szczęście działają tam również policjanci - tajniacy, chociaż myślę, że jeśli oszust trafi na drugiego oszusta, to kara sama go dopadnie. Co by nie mówić, to wszystko jest straszne. Wpadłam zatem na pomysł, aby przełożyć te internety na antyczną filozofię chińską Yin Yang, opisującą dwie pierwotne, przeciwstawne siły, które możemy spotkać w całym wszechświecie i które w jakiś dziwny sposób się...uzupełniają. Spójrzcie na mój kolejny nieestetyczny rysunek i na czyjąś interpretację Yin Yang:







Zastanawiało Was kiedyś, dlaczego w obrazie Yin Yang nie ma linii prostej pomiędzy tymi dwiema siłami, tylko taka właśnie fala? Ja myślę, że gdyby była linia prosta, to oznaczałoby równowagę sił, brak walki ale i jednocześnie brak życia, wymiany, nauki, reakcji. Pojęcia nie mam, po co ten nasz projektant tak to właśnie wymyślił. Dlaczego całe doświadczane dobro musi być okupione innym złem, cierpieniem. Oglądam ostatnio i czytam sporo materiałów (Homo Deus, Harari na Youtube, Prokop i Hatalska, gazeta Focus). Wszyscy dość jednoznacznie wskazują, że w związku z tym, że ludzkość za chwile osiągnie wszystko, pokona raka, znacząco przedłuży życie, a nawet zrealizuje plan B, czyli przeniesie życie ludzkie na Marsa (widziałam nawet projekty pokoików dziecięcych z widokiem na Ziemię - popłynęła mi wtedy łza...), to na poważnie zajmie zabawą w BOGA. To my staliśmy się już projektantami, programistami dla wszystkich istniejących robotów. To my przestajemy mieć już pojęcie, jakim cudem maszyna, do której wsadziliśmy konkretne dane, wypluwa nam logiczne dane, zaczyna wygrywać z nami w najtrudniejsze gry, myśli?!? Jesteśmy do tego stopnia znudzeni dotychczasowymi osiągnięciami ludzkości, tak bardzo chcemy iść ciągle o krok dalej, że jeszcze kilkadziesiąt lat, a zaczniemy przeszczepiać swoje głowy do innych, młodszych ciał, aby nareszcie wprowadzić tak głośno reklamowaną przez Jezusa koncepcję NIEŚMIERTELNOŚCI. I różnica będzie w 21 wieku taka, że istotny stworzone przez nas, czyli roboty (wyglądem zewnętrznym nieróżniące się praktycznie niczym od nas!), będą żyły w tym samym czasie i miejscu, co ich BÓG, czyli człowiek. I nie będą miały wątpliwości, kto ich stworzył. Ba...jeśli ktoś z nas poprosi sztuczną inteligencję, tak zwaną Osobliwość o to, by rozprawiła się z globalnym ociepleniem, a ona jednoznacznie stwierdzi, że to my jesteśmy głównym przyczynkiem wszelkich uszkodzeń w przyrodzie - prawdopodobnie bez żadnych skrupułów rozpocznie masowe zabijanie rodzaju ludzkiego. To już nie jest film science fiction. To są potencjalne scenariusze naszej przyszłości. I na nic mogą się zdać głośne protesty i listy podpisane przez samego Hawkinga i Elona Muska, by się zatrzymać, by nie iść tą drogą i przestać bawić się w Bogów. 

Kilka dni temu, w Gazecie Wyborczej pojawił się artykuł o Sabrinie Gonzales Pasterski, amerykańskiej fizyczce zajmującej się teorią strun. Podobno porównują ją do Einsteina, a w podziw wprawia samego Hawkinga i Bezosa:
Co to jest teoria strun? Od razu zaznaczę, dość wątpliwa i jeszcze nieudowodniona naukowo. Przydałby się tu teraz mój Bóg W Dziedzinie Każdej, czyli Mąż Doktor. Chwilowo go przy mnie nie ma, więc skorzystam z Wujka Googla ;).

"Teoria strun (TS) – teoria przewidująca, że podstawowym budulcem materii nie są cząstki w postaci punktu, lecz struny wielkości 10-31 metra.
Pierwotna teoria strun, zwana teorią strun bozonowych, powstała w 1970 roku. Jednak nie jest ona teorią odzwierciedlającą stan naszego fizycznego świata, ponieważ nie zakłada istnienia fermionów. Z upływem czasu pojawiały się nowe odmiany teorii strun. Obecnie uważa się, że wszystkie te teorie są odmianami jednej teorii wyższego rzędu, M-teorii.
TS przewiduje, że przestrzeń, w której żyjemy, ma co najmniej 10 wymiarów, przy czym trzy wymiary przestrzenne oraz czas są wymiarami otwartymi, natomiast pozostałe wymiary są skompaktyfikowane do rozmiarów niedostępnych naszemu codziennemu doświadczeniu, dlatego ich nie obserwujemy."

Brzmi fascynująco, prawda :)? Jeśli macie wolne 9 minut (a skoro dotarliście już do tej części mojego pseudonaukowego wpisu, to zakładam, że TAK), to bardzo gorąco zachęcam do obejrzenia świetnego odcinka Piotra Koseka z Astrofazy:


Gdy pomyślę o tych mega maleńkich strunach, to od razu przychodzi mi na myśl poskręcany kod genetyczny DNA oraz moje sinuso- i cosinusoidy. Zrobiłam nawet fotkę tych dwóch i wpatrując się w nie wpadłam na pewien dziwny pomysł.



A co jeśli to są właśnie te dwie przeciwstawne siły, które się uzupełniają? Ta czerwona, czyli sinus to tak zwane DOBRO, a ta niebieska, czyli cosinus to tzw. ZŁO? Gdybyśmy pomalowali przestrzeń między nimi, to wyszłaby wstążka, coś na kształt tej różowej z początku posta. Czy to nie przypominałoby również drgającej struny? To taka moja kolejna, luźna fantazja...

I żeby na koniec było w moim stylu, to zarzucę Was teraz moimi ostatnimi błyskotkami:
Patrzyłam na płonące w kominku konary drzewa. Wyobraziłam sobie, że podpalenie takiego konara to symboliczne danie życia, energii - człowiekowi. Konar się spala, a człowiek żyje i się zużywa. Konar płonie (to nie jest lokowanie produktu ;)), dopóki ma co spalać. Człowiek ma energię dopóki jego mózg żyje. Kiedy dawno temu kąpałam jeszcze swoje dzieci w wannie, bardzo ciekawiło mnie, jak uciekały od początkowego, zimnego strumienia, a jak błyskawicznie przybliżały się, gdy popłynęła już ciepła woda. Energia jest ciepła, lgną do niej organizmy żywe (a może i nie tylko? planety do Słońca?), podobnie ludzie - istoty społeczne lgną do miłości, do dobroci, lubią skupiska, bo wtedy podobnie jak słupki drzewa, mogą przekazywać płomień z jednego na drugiego tworząc tym samym długotrwałe ognisko, czyli taką silną, promieniującą rodzinę. Spójrzcie na człowieka samotnego jak na konar, który płonie sam w pustym kominku. Jego czas "życia", płomień jest znacznie mniejszy i mniej trwały. Podobno naukowcy zrobili kiedyś badania (ciekawe na kim...) i wyszło, że gdyby człowiek miał zaspokojone wszystkie potrzeby typu jedzenie, spanie, wydalanie, oddychanie, a nie miałby miłości i bliskości drugiego człowieka, to umarłby! Zupełnie jak ten samotny jeździec - nic nie wzniecałoby jego małego płomyczka.

Mój Mąż i Przyjaciółka są naprawdę wyrozumiali i cierpliwi, patrzcie, co ostatnio im podesłałam:
Wpływ Księżyca -> przypływ mórz i oceanów -> przypływ i odpływ miesiączki -> przypływ pierwiastków z morza i odpływ pierwiastków z dojrzałej gleby do morza -> przypływ plemników i odpływ plemników -> ochota na sex i brak ochoty na sex -> dobry moment -> powstanie życia na ziemi i powstanie życia w łonie matki -> dodajmy ciepło Słońca, czyli coś na kształt miłości -> dodajmy wodę, coś chłodnego, ożywczego i wstrząsającego, czyli poruszające siły przeciwne do miłości -> dodajmy powietrze, które trzeba wpuścić i wypuścić, składnik niezbędny do wszelkiego spalania, łącznie z ciałem ludzkim od narodzin do śmierci -> podczas spalania wytwarza się energia -> energia życiowa potrzebna do ruchu, dojrzewania -> spala się stare i przekazuje płomień nowemu, następnym pokoleniom, jak na Igrzyskach Olimpijskich -> trwa sztafeta zwana ogólnie ŻYCIEM...




Dobrego Dnia Życzliwości!
Generation Y

P.S.

Powiem Wam, że chciałabym, aby ktoś mnie regularnie "bzykał oczami". Chodzi mi o to, że póki co z większością moich teksów uprawiam "gałkowy onanizm". Jest on bardzo przyjemny, ale ja chętnie podziele się swoimi myślami przelanymi na bloga z innymi. Z tymi, co myślą podobnie i z tymi, co całkiem inaczej. Zawsze można się czegoś nauczyć, bo onanizm na dłuższą metę jest podobno szkodliwy. Jednocześnie dziękuję wszystkim, którzy wytrwale "bzykają się" z moimi tekstami i w większości z tego stosunku są zadowoleni! Na pewno nie jest to łatwe zbliżenie. Ba, to w większości jest sado-maso okraszone nutką romantyzmu. Tym bardziej - doceniam!

Ostatni miesiąc przyniósł mi ponad 1000 wyświetleń (stety bądź nie, głównie post związany z lekami na pryszcze), ale idzie ku lepszemu. W przeciągu roku moje "pozablogowe" wypociny i ryciny zostały docenione zarówno w postaci drukowanej książki jak i na łamach jednego z większych polskich tygodników. Szał ciał, kasę mam dzięki cudownemu i pracowitemu Mężowi, więc głównie zależy mi na zmianie świadomości. To tutaj wszystko się zaczyna i kończy. A póki co serdecznie zapraszam do rundy drugiej lub na priv: letmillennialsspeak@gmail.com


1. GASTRONOMICZNY BURDEL 


2. STRACIŁAM WIARĘ


3. CO STOJĄCE, JEST PODNIECAJĄCE


4. KOŚCIÓŁ KATOLICKI TO SEKTA?


5. MARKETING PRAWDY 


6. GUESS WHO AM I


7. REKRUTER I KANDYDAT W JEDNYM CIELE


8. ZASADY RZĄDZĄCE ŚWIATEM


9. JESTEM EMPATĄ


10. ZOSTAŁEŚ ZMANIPULOWANY


11. TEST NA BYCIE MĘŻEM


12. TO THE CRAZY ONES

14. OPOWIEŚĆ O CZŁOWIECZEŃSTWIE


15. IZOTRETYNOINA A DEPRESJA


16. EKONOMIA MIŁOŚCI - recenzja


17. TYLKO NIE MÓW NIKOMU


18. BIOGRAFIA ELONA MUSK'A - RECENZJA


19. SAPIENS (OD ZWIERZĄT DO BOGÓW) - RECENZJA


20. 10 PRZYKAZAŃ - CZY TO MA SENS?


21. MOJE FAZY MANII - OBJAWY


22. OBALAM 8 BŁOGOSŁAWIEŃSTW?


23. MOJE FANTAZJE


24. ŻYCIE TO SINUSOIDA


25. HOMO DEUS  - Yuval Noah Harari - RECENZJA


26. PRZYJEMNOŚĆ DLACZEGO LUBIMY TO, CO LUBIMY






Komentarze

Popularne posty