OBALAM 8 BŁOGOSŁAWIEŃSTW ?


OSTRZEŻENIE!


Przed przeczytaniem poniższego tekstu, otwórz swój umysł bądź skonsultuj się z lekarzem lub farmaceutą, gdyż każdy tekst niewłaściwie zinterpretowany zagraża twojemu życiu lub zdrowiu!!! ;-)

Ostatnio za dużo imprezuję. Nie mam przez to czasu na mojego ukochanego bloga. Pamiętam, że miałam opisać swoje przemyślenia na temat ośmiu błogosławieństw. Wynikało to z tego, że zawsze zastanawiałam się, na ile katolicy znają słowa Jezusa Chrystusa. Zapytałam więc jednego z bliskich znajomych o jego ulubione fragmenty. Kazał zerknąć właśnie na 8 błogosławieństw. Zatem zaczynam analizę.

Osiem (lub dziewięćbłogosławieństw – pierwsze słowa słynnego Kazania na górze wygłoszonego przez Jezusa Chrystusa podczas jego działalności publicznej w Galilei, a zapisane w Ewangelii Mateusza (Mt 5,3-10). Cztery z tych „błogosławieństw” powtarza Ewangelia Łukasza  (Łk 6,20-21) łącząc je z czterema „napomnieniami” (Biada wam…), których nie umieszcza Mateusz. Fragment ten nazywany jest czasem podnoszeniem nizin.

Słowa Ewangelii według świętego Mateusza

Treść błogosławieństw według Biblii Tysiąclecia:
  1. Błogosławieni ubodzy w duchu, albowiem do nich należy Królestwo niebieskie.
  2. Błogosławieni, którzy się smucą, albowiem oni będą pocieszeni.
  3. Błogosławieni cisi, albowiem oni na własność posiądą ziemię.
  4. Błogosławieni, którzy łakną i pragną sprawiedliwości, albowiem oni będą nasyceni.
  5. Błogosławieni miłosierni, albowiem oni miłosierdzia dostąpią.
  6. Błogosławieni czystego serca, albowiem oni Boga oglądać będą.
  7. Błogosławieni, którzy wprowadzają pokój, albowiem oni będą nazwani synami Bożymi.
  8. Błogosławieni, którzy cierpią prześladowanie dla sprawiedliwości, albowiem do nich należy Królestwo niebieskie.
Treść błogosławieństw według Biblii poznańskiej:
  1. Szczęśliwi ubodzy w duchu, albowiem ich jest królestwo niebieskie.
  2. Szczęśliwi, którzy się smucą, albowiem będą pocieszeni.
  3. Szczęśliwi łagodni, albowiem odziedziczą ziemię.
  4. Szczęśliwi, którzy łakną i pragną sprawiedliwości, albowiem będą nasyceni.
  5. Szczęśliwi miłosierni, albowiem dostąpią miłosierdzia.
  6. Szczęśliwi czystego serca, albowiem będą oglądali Boga.
  7. Szczęśliwi, którzy doprowadzają do pokoju, albowiem nazwani będą synami Bożymi.
  8. Szczęśliwi, którzy cierpią prześladowanie za sprawiedliwość, albowiem ich jest królestwo niebieskie.

  1. Błogosławieni ubodzy w duchu, albowiem do nich należy Królestwo niebieskie.

- błogosławieni- to słowo zawsze rozumiałam tak: "obmawiani jako dobrzy ludzie", myślę, że mniej więcej o to chodzi. Czyli, jeśli ktoś wypełnia to błogosławieństwo, będzie miał w życiu dobrze, spokojnie i będzie miał szacunek wśród ludzi i u Boga. Ale co to znaczy "ubodzy w duchu"? Ubogi to synonim słowa biedny, co oznacza ten, który ma czegoś mało. A co to duch? Czy chodzi o duszę, umysł? Zatem ubogi w duchu to ten, co ma mało w duszy/umyśle? Ale mało czego? Może chodzi o bycie skromnym? Myślę, że jest to najbardziej prawdopodobne. Jednak o co dokładnie chodzi z byciem skromnym? Trzeba ubierać się skromnie, niewyzywająco? A może nie chcieć od życia zbyt wiele? Albo po prostu trzeba być nieśmiałym? Pytanie też powinno zabrzmieć, co oznacza nieskromna osoba. To chyba taka, która się przechwala, jest bardzo "do przodu", często nie zważa na to, że swoim zachowaniem zawstydza lub zadziwia inne osoby. O ile zgadzam się z tym, że bycie skromnym, ubogim w duchu da nam więcej korzyści, to uważam, że są w życiu sytuacje, gdy wręcz powinniśmy umieć jasno i wyraźnie umieć opowiedzieć o swoich zaletach, mocnych stronach, pobyć przez chwilę nieskromną osobą. Należy do nich na pewno rozmowa kwalifikacyjna, czy pierwsza randka. Jest to swego rodzaju marketing osoby, okres promocyjny dzięki któremu, ktoś nas "kupi" lub nie. A od tego nierzadko zależy nasze być lub nie być na tym świecie. Stąd moje powątpiewanie w słuszność pierwszego błogosławieństwa... Może ono czasami być dla nas wręcz zagrożeniem dla szczęśliwego i dobrego życia.


2.Błogosławieni, którzy się smucą, albowiem oni będą pocieszeni.

Też mi odkrycie. Kto trochę żyje na tym świecie, zdążył się przekonać, że i w naturze i w każdej chwili człowieka są momenty, kiedy jest się smutnym, a potem radosnym, szczęśliwym, a potem nieszczęśliwym. Te wahnięcia, jak w pogodzie, widać zarówno w każdej chwili (nastrój), w każdym dniu (np. PMS ;)), w każdym miesiącu (jak na giełdzie), czy w każdym roku - jeden rok jest weselszy, a inny nieco smutniejszy. Po burzy zawsze wschodzi słońce. Życie ma bardzo dużo wspólnego z sinusoidą. Ostatnio ją analizowałam i miałam masę ciekawych przemyśleń. Ale o tym w następnym poście. Także Jezus Ameryki tym zdaniem nie odkrył. Jeśli miał na myśli pocieszenie w Królestwie Niebieskim, to spoko. Jednak jeśli jakiś katolicki ortodoks zrozumie to w ten sposób, że musi się tu na ziemi umartwiać, smucić i biczować, aby dostać w niebie nagrodę, no to już robi się niewesoło. Traci swoje życie bezpowrotnie. Przypomina mi się zdanie z "Dziadów" Adama Mickiewicza:

Bo słuchajcie i zważcie u siebie, Że według bożego rozkazu: 
Kto nie doznał goryczy ni razu, Ten nie dozna słodyczy w niebie.

Ech ta nasza religia. A ten, co zaznał słodyczy na ziemi, to zazna już tylko gorycz...w piekle?
No nie, nie, nie. Życie jest różnorodne, często nie od nas zależy, czego zaznajemy więcej. Nie wyobrażam sobie, aby od bycia smutnym, czy wesołym zależało cokolwiek dalej. Według mnie chodzi o to, że Jezus pewnie niejedną umartwioną osobę zwyczajnie pocieszył, powiedział dobre, miłe słowo. A jak wiemy, słowa czynią cuda, potrafią unieść życie każdego człowieka. Mogą też to życie zniszczyć...

3. Szczęśliwi łagodni, albowiem odziedziczą ziemię. lub Błogosławieni cisi, albowiem oni na własność posiądą ziemię.

Łagodni odziedziczą ziemię? Pokorny dwie matki ssie? Jaką znowu ziemię? Izrael? A może niebo ma jakąś ziemię? O co Jezusowi chodziło w tej sentencji? Mam nadzieję, że znowu tylko o to, że osoba zrównoważona, spokojna, łagodna,cicha będzie miała lepiej i stosunkowo łatwiej na tym padole. I znowu pojawia się pytanie. Czy zawsze warto być łagodnym? NIE! Co jeśli ktoś chce nas lub nasze dzieci zabić? Mam być łagodna i poddać się krzycząc: nareszcie odziedziczę ziemię!!
Przypomina mi to islamskich ekstremistów. Którzy łagodni akurat nie są i aby wreszcie posiąść to stadko dziewic robią zamachy na niewinnych ludzi. Wiadomo, że spokojem i opanowaniem na dłuższą metę osiągnie się więcej. Ale nie zawsze mamy tyle czasu ani cierpliwości, czy to do dzieci, partnera, czy do pracowników lub pracodawcy. Jezus i dobre wychowanie uczy, że nie należy nikomu wyrządzać krzywdy. Jasne, z tym się zgadzam. Roszczeniowa i ostra postawa wynikająca z naszych słabości i złych przekonań będą ranić zarówno innych, jak i nas samych w ostatecznym rozrachunku. Warto być łagodnym człowiekiem, delikatnym, jednak czasem wyrzucenie z siebie złych emocji jest dla człowieka oczyszczająca, daje szanse drugiej stronie na poznanie naszej perspektywy i opcję na tak zwane zadośćuczynienie, szansę na wybaczenie i zmianę.


4. Błogosławieni, którzy łakną i pragną sprawiedliwości, albowiem oni będą nasyceni.

Czyli wszyscy z partii Prawo i Sprawiedliwość, duchowni i ich wyznawcy ;-)? Według mnie życie jest takie:
- sprawiedliwe
- niesprawiedliwe
- ni takie, ni takie - równe.
I leci sobie jak wspomniana sinusoida. Raz tak, raz tak. Kilka dni temu wzięłam udział w konkursie. Zwycięzcą i osobami wyróżnionymi okazały się prace w dużej części niezgodne z regulaminem konkursu. Było to zwyczajnie - niesprawiedliwe. W związku z tym, że jestem życiowym fajterem, tak łaknęłam sprawiedliwości, że korespondowałam z organizatorami, aby się nieco opamiętali. Być może byłam w tym momencie trochę nieskromna, jednak walczyłam o coś dla dzieci i dlatego zależało mi bardzo przynajmniej na małym wyróżnieniu. Cóż, z mojego pragnienia wyszły nici i musiałam znaleźć nieco inny sposób "nasycenia". Można? Jasne, trzeba tylko umieć sobie w odpowiednim momencie odpuścić. Jeśli znów w tym zdaniu chodzi o nagrodę w niebie, to samo łaknienie sprawiedliwości nie powinno nam niczego fajnego gwarantować. To my powinniśmy być uczciwi i sprawiedliwi, dawać dobry przykład dzieciom i dorosłym ludziom. Wtedy karma do nas wróci. A jeśli gra toczy się, o bycie sędzią i o wymierzanie surowej kary wszystkim niesprawiedliwym wokół nas, to różnie może się to skończyć. Nawet sądy znające różne wersje zdarzeń, zeznania świadków mają nielada wyzwanie, aby orzec sprawiedliwy wyrok. Gorzej mają Ci, co działają w tak zwanej "szarej strefie". Oni na pewno nie łakną sprawiedliwości, bo jeśli naoszukiwali innych, to ta sprawiedliwość będzie miała mocno gorzki smak. Niewątpliwie ich złe uczynki to swego rodzaju hazard. Raz uda im się w ten sposób nasycić, a raz nie. I ze sprawiedliwością ma to w tym wypadku niewiele wspólnego. Zatem obalamy kolejne błogosławieństwo...

5. Szczęśliwi miłosierni, albowiem dostąpią miłosierdzia.

Miłosierdzie - aktywna forma współczucia, wyrażająca się w konkretnym działaniu, polegającym na bezinteresownej pomocy. Samo współczucie, nie przekładające się na działanie, miłosierdziem jeszcze nie jest. 

Niech podniesie łapkę w górę każdy katolik, który znał dokładnie tę definicję... Z tym miłosierdziem jednak różnie bywa. Czasem ludzie go dostępują, ale czasem nie dostępują (miłosierny Jezus nieźle się nacierpiał na tym krzyżu...). Często też niemiłosierni dostępują miłosierdzia, jak na przykład Mehmed Ali Agca. Jan Paweł II wspiął się na wyżyny miłosierdzia i przebaczył, że ten do niego strzelał. Ale czy papież zrobił jakieś konkretne działanie w jego kierunku lub bezinteresownie mu pomógł? A może źle to rozumiem i nie ma ono nic wspólnego właśnie z wybaczaniem? W takim razie wszystkie fundacje i ludzie, którzy w nich działają są miłosierni? Niby tak, bo robią to bezinteresownie. Niby, bo kto jest bardziej inteligentny, to doskonale wie, że altruizm, to dość ciekawa forma egoizmu. Chodzi o to, że my mamy spore pokłady szczęścia, spełnienia i samozadowolenia z faktu, że pomagamy komuś, kto jest w większej biedzie niż my. Czy zatem jest to bezinteresowne, a następnie miłosierne? Oczywiście, że nie, może tylko z pozoru. W takim razie, czy faktycznie możemy powiedzieć, że istnieje takie coś, jak "bezinteresowna pomoc"? Kto w ogóle wymyślił pojęcie miłosierdzia? Pomyślcie nad tym chwilę...

6. Błogosławieni czystego serca, albowiem oni Boga oglądać będą.

Czyste serce - czyli bez plam, wyprane w Wizirze i Vanishu ;-). Czy mięsień pompujący krew faktycznie jest miejscem, gdzie znajduje się nasza czysta/brudna dusza? A może jest to prawa ręka lub noga? A może nasz żołądek? Nikt w sumie jeszcze tego w 100% nie stwierdził. Mówi się jednak, że nasza dusza/sumienie/osoba znajduje się jednak w...mózgu, umyśle. Zatem 6 błogosławieństwo powinno brzmieć: błogosławieni czystego umysłu, albowiem... Psychologia bardzo jasno mówi, że większość ludzi lubi widzieć i określać siebie jako dobrych ludzi. Jeśli jednak przyjrzelibyśmy się bliżej naszemu życiu, zachowaniom i wyborom, sprawa nie wyglądałaby już tak czyściutko. Kto zatem powinien określać, czy i w jakim stopniu nasze serca/dusze są czyste? My sami? Ksiądz? Bóg? Jeśli Bóg, to niby kiedy - na koniec naszego życia? Trochę lipa, nie daje nam to szansy na bieżący feedback i ewentualne "posprzątanie mieszkanka". Kiedyś w kościele miałam taki pomysł, że każdemu człowiekowi, po wejściu na Mszę Świętą, a w szczególności przed przyjęciem Ciała Chrystusa powinno zaświecić się serce tak mocno, że aż jego kolor przebije się przez skórę i ciuszki. W tym momencie powinnam sprostować i napisać, że zaświecić, to powinien się nasz mózg. I teraz, jeśli jakaś siła wyższa stwierdzi, że jesteśmy super dobrzy i mamy czyste życie, to świeci się całkowicie jasne światło. Jeśli jest ono nieco przygaszone, ciemniejsze lub z plamami, to stop - wszyscy dookoła będą to widzieli i nikt nie odważy się pójść po Komunię Świętą. Ot taki prosty sposób na przesiew dobrych od złych i skanowanie bazy danych boskim antywirusem (dobre!! ;-)). Jednak co prawda, to prawda - czyste sumienie/serce/umysł dają spokojny sen i każdy dzień, co skutkuje oglądaniem Boga w oczach swojego partnera, dzieci, rodziców, czy też przyjaciół. Spory bałagan na "dysku" generuje najczęściej oglądanie świata zza metalowych krat. O ile nie będziemy mieć dużego fuksa...

7. Błogosławieni, którzy wprowadzają pokój, albowiem oni będą nazwani synami Bożymi.

A ci, którzy wprowadzają chaos i niepokój będą nazwani...córkami diabelskimi? Żarcik taki. No to akurat ogólnie jest spoko błogosławieństwo, poza tymi synami rzecz jasna. Pokój jest przyjemny. Pokój to brak konfliktów. Pokój to brak zabijania (przynajmniej ludzi...). Wprowadzanie pokoju to uspokajanie, wyważanie, łagodzenie. Ale jak wiemy, jedyną stałą rzeczą na tym świecie jest...zmiana! Podobno każda wojna przyspiesza gospodarkę lub wyciąga ją z zapaści. Na pewno jest dla doświadczających jej ludzi okropnie niemiła i nierzadko śmiertelna w skutkach. Ale już mały strajk kobiet, czy osób uciśnionych w danym państwie może przynieść im bardzo korzystne zmiany. A zmiana nie nastąpi, jeśli czasem nie wprowadzi się niestety chaosu, powstania, buntu. Znowu sinusoida, raz jest pokój, raz wojna i niepokój. Tak po prostu jest. Jeśli ktoś ma już wystarczająco dosyć konfliktu, to albo od niego ucieka, albo zaczyna z nim walczyć, albo udaje, że on nie ma miejsca. Kiedyś kolega opowiedział mi, że para małżonków nigdy się nie kłóciła. Po kilku latach od ślubu wzięli rozwód. I co, rutyna i pokój nie "pobłogosławiły" ich związku. Także BAM! Kolejny raz nie do końca klei mi się jezusowa sentencja. Gdyż błogosławieni są nierzadko ci, którzy z ważnych dla nich powodów, wprowadzają mały zamęt. Pytanie na przykład, czy Lech Wałęsa faktycznie powinien dostać Pokojową Nagrodę Nobla? Zdaje się, że nieźle nahałasował w komunistycznej Polsce. Powinien. W sumie, to faktycznie "błogo-sławili" go wszyscy na całym świecie :-).

8. Błogosławieni, którzy cierpią prześladowanie dla sprawiedliwości, albowiem do nich należy Królestwo niebieskie.


A "chłodno-sławieni, którzy nie cierpią prześladowania dla sprawiedliwości? To jeśli teraz wspomniany wcześniej organizator konkursu zacznie się jakoś na mnie mścić, za to, że chciałam dochodzić (mojej subiektywnej!) sprawiedliwości, to powinnam się cieszyć, bo gdy umrę, wpadnę sobie na kawkę do Królestwa Niebieskiego? No to może ja ich jeszcze powkurzam, pomęczę, żeby tym bardziej mnie potem "prześladowali"? Doprawdy zachęcające błogosławieństwo. Jezusowi chodziło zapewne, aby tak jak w Brave Heart zagrzać do boju swoich apostołów, aby nie bali się pobicia, torturowania, śmierci w mękach przeczuwając, co ich czeka, jeśli dalej zaczną głosić słowo boże. Ostatnio oglądałam fajny standup. Gość stwierdził, że Jezus miał bardzo "mądry" program wyborczy. Wpadł na takie oto hasło w swojej "kampanii"---> MIŁUJCIE się! No bo zanim on to ludziom powiedział, to przecież przeciętna Krystyna z Galilei wysyłała Mojżesza po ziemniaki mówiąc, żeby po drodze zabił Cześka, bo wczoraj wkurwił ją zdaniem, że np. ma niefajne nogi. No śmiech na sali... Ja zawsze mówiłam, że Jezus był chyba najskuteczniejszym panem od marketingu ever. Poza swoją osobą nie miał żadnego produktu, a jednak do 2019 roku ludzie na całym świecie wierzą w to, że był synem bożym i przyszedł nas zbawić od grzechu (którego uważam, że zwyczajnie nie ma). Jezus był inteligentnym mówcą, takim izraelskim kołczem Majkiem. Nic to, że potem "chrześcijanie" wybili miliony "pogan" w jego imię, tłumacząc się, że ich religia nakazuje "miłować" się właśnie. Oj zmiany czekają ten świat. Wielkie zmiany, przeczuwam to coraz mocniej i obawiam się, że nastąpią szybciej niż nam się wszystkim wydaje... Amen


Na zakończenie polecam wszystkim standup o...
lenistwie Jezusa oraz o tym, jak wyrwał laskę w klubie...




Błogosławionego dnia ;)!
Generation Y


P.S.

Jestem w szoku. Totalnym. Po opublikowaniu tego tekstu zostałam na maksa zwyzywana przez pewną osobę. Praktykującego katolika. Pokolenie starszego ode mnie. Bardzo pogubionego i wbrew pozorom żyjącego w wielu kwestiach wbrew boskim nakazom. Udającego i wierzącego totalnie, że swoim życiem, wyborami i zachowaniem - nikogo nie rani. Myślę, że to ten typ, który udaje, że wojny/konfliktu i zadawania poważnych ran przez niego samego - nie ma! Cieszę się z jednej strony, że ten tekst tak bardzo go poruszył. Może wreszcie coś zacznie w nim pracować, może kiedyś do niego dotrze, że nie jest tak idealny, skromny, łagodny, pokorny, cichy i sprawiedliwy - jak mu się mocno wydaje. Mam nadzieję, że kiedyś uda mu się przeprosić wszystkie kobiety, które w swoim życiu skrzywdził. Może dotrze do niego, że na tym świecie nie liczą się tylko bogactwa materialne, które tak często wszystkim wypomina (że niby jest ich jedynym autorem), ale równie mocno liczą się słowa, drobne gesty, czas poświęcony bliskim osobom i miłość, którą tak mocno reklamował sam Jezus. Mam głęboką wiarę i nadzieję, że zdąży się jeszcze ogarnąć i paradoksalnie - nawrócić....Także ogólnie? Smutek, wielki smutek, że można uważać się za wielkiego wyznawcę i wielbiciela kościoła katolickiego, 8 błogosławieństw i jednocześnie tryskać taką żółcią na kogoś, kto wyraża swoje przemyślenia. I to przemyślenia na temat słów Jezusa, którego uważam za spoko gościa z pozytywnym przekazem dla ludzi. Jednak dość nieskromnym, bo z jakichś nieznanych mi bliżej powodów - uznał siebie samego za Syna Bożego. W sumie, to gdyby mi od dziecka wszyscy wkoło powtarzali, że jestem wybraną Córką Bożą - to też nie miałabym wyjścia jak w to uwierzyć i iść tą drogą. Anyway. W Boga wierzę, ale wolę nazywać GO: Architektem, BigBossem, Budowniczym, Programistą, Projektantem i mam pewne podejrzenia, że w stworzeniu tego świata zarządzał sporą grupą "pracowników". Zupełnie jak w biznesie. Firma nie istnieje bez pracowników jak i bez szefa. Zatem dla jasności, dodałam przed tekstem ostrzeżenie. Jeśli ktoś na starcie stwierdzi, że to nie jest jego czas - odradzam lekturę. Dostałam też sporo pozytywnego feedbacku (że niby bardziej reklamuję 8 Błogosławieństw niż je obalam :-)), jednak do kilku uwag chciałabym się jeszcze odnieść, aby nikt mnie mylnie nie zrozumiał. Wojna - nie jestem jej zwolenniczką, fanką ani nikogo do niej w absolutnie wypadku nie zachęcam. To tak jakbym komukolwiek miała życzyć zachorowania na raka... To jest tak samo jak w relacjach damsko-męskich. Każdy konflikt  wyrażający się krzykiem, tupaniem, biciem, agresją czy psychicznym znęcaniem na drugiej osobie jest dla mnie oznaką totalnej nieumiejętności komunikacyjnej. Braku chęci do spokojnego wyrażania swoich oczekiwań, obaw, braku otwartości na kompromis i wejścia w "buty" drugiego człowieka. To jest zwykła niedojrzałość. Jednak patrząc na dzisiejszy świat, jestem dumna z tak długiego czasu względnego pokoju. Nie mogę natomiast zaprzeczyć faktom, że jeśli już taka wojna ma miejsce w jakimś kraju, to poza zgliszczami i zwyczajnymi morderstwami, może nierzadko przynieść sporo dobrych zmian. Problem jest też w tym, w co ludzie wierzą i jakie mają przekonania, co jest dla nich największą wartością. Nie liczą się z tym, że ich wrogie działania i głupotę - padają ofiary! Wiem, że każde pokolenie paradoksalnie będzie potrafiło coraz lepiej się komunikować, będzie coraz bardziej tolerancyjne i otwarte na "inne". Zwyczajnie będzie prowadziło do pokoju na coraz to większą skalę. To chyba wszystko, co najbardziej zapadło mi w pamięci. Nie czuję kompletnie, bym swoimi rozważaniami obraziła Boga. Ja naprawdę straciłam wiarę w sens i "fakt" zmartwychwstania Jezusa. I nikogo do tego nie namawiam, bo tego nawet nie da się zrobić. Liczę na to, że nikt nie zacznie mnie "nawracać na dobrą drogę" ani modlić się za moje "nawrócenie". Każdy, kto zna mnie dobrze, wie jaka jestem i co jest dla mnie najważniejsze. Wie też, jak żyję i ile krzywdy robię ludziom, z którymi żyję. Nie mam nigdy problemu ze słowem "przepraszam". Nie zawsze zdaję sobie może sprawę, że kogoś krzywdzę, jednak jestem na tyle otwarta, że zarówno męża, przyjaciółkę, jak i własne dzieci - raz na jakiś czas proszę o feedback na swój temat. Ci, którzy mają "grande kohones" prędzej lub później walą mi prawdę prosto w oczy. Jestem im na maksa wdzięczna, bo to jest jedyna szansa, aby zmierzyć się ze swoimi słabościami i wynagrodzić bliskim wszystko to, co zrobiło się niemiłego. 

Niewierząca, choć bez problemu praktykująca zalecenia Dekalogu i 120 błogosławieństw -
Generation Y

Aaa... nie mam zamiaru ujawniać się z imienia i nazwiska, ze względu na niedojrzałość dzisiejszego świata i hejt jaki mógłby czekać mnie i moich najbliższych. Tego bym sobie nigdy nie wybaczyła. Gdyby nie to, przedstawiłabym się dość chętnie, bo nie wstydzę się żadnej myśli, która przychodzi mi do głowy i którą w miarę regularnie przelewam na tego bloga.



P.S.

Powiem Wam, że chciałabym, aby ktoś mnie regularnie "bzykał oczami". Chodzi mi o to, że póki co z większością moich teksów uprawiam "gałkowy onanizm". Jest on bardzo przyjemny, ale ja chętnie podziele się swoimi myślami przelanymi na bloga z innymi. Z tymi, co myślą podobnie i z tymi, co całkiem inaczej. Zawsze można się czegoś nauczyć, bo onanizm na dłuższą metę jest podobno szkodliwy. Jednocześnie dziękuję wszystkim, którzy wytrwale "bzykają się" z moimi tekstami i w większości z tego stosunku są zadowoleni! Na pewno nie jest to łatwe zbliżenie. Ba, to w większości jest sado-maso okraszone nutką romantyzmu. Tym bardziej - doceniam!

Ostatni miesiąc przyniósł mi ponad 1000 wyświetleń (stety bądź nie, głównie post związany z lekami na pryszcze), ale idzie ku lepszemu. W przeciągu roku moje "pozablogowe" wypociny i ryciny zostały docenione zarówno w postaci drukowanej książki jak i na łamach jednego z większych polskich tygodników. Szał ciał, kasę mam dzięki cudownemu i pracowitemu Mężowi, więc głównie zależy mi na zmianie świadomości. To tutaj wszystko się zaczyna i kończy. A póki co serdecznie zapraszam do rundy drugiej lub na priv: letmillennialsspeak@gmail.com


1. GASTRONOMICZNY BURDEL 


2. STRACIŁAM WIARĘ


3. CO STOJĄCE, JEST PODNIECAJĄCE


4. KOŚCIÓŁ KATOLICKI TO SEKTA?


5. MARKETING PRAWDY 


6. GUESS WHO AM I


7. REKRUTER I KANDYDAT W JEDNYM CIELE


8. ZASADY RZĄDZĄCE ŚWIATEM


9. JESTEM EMPATĄ


10. ZOSTAŁEŚ ZMANIPULOWANY


11. TEST NA BYCIE MĘŻEM


12. TO THE CRAZY ONES

14. OPOWIEŚĆ O CZŁOWIECZEŃSTWIE


15. IZOTRETYNOINA A DEPRESJA


16. EKONOMIA MIŁOŚCI - recenzja


17. TYLKO NIE MÓW NIKOMU


18. BIOGRAFIA ELONA MUSK'A - RECENZJA


19. SAPIENS (OD ZWIERZĄT DO BOGÓW) - RECENZJA


20. 10 PRZYKAZAŃ - CZY TO MA SENS?


21. MOJE FAZY MANII - OBJAWY


22. OBALAM 8 BŁOGOSŁAWIEŃSTW?


23. MOJE FANTAZJE


24. ŻYCIE TO SINUSOIDA


25. HOMO DEUS  - Yuval Noah Harari - RECENZJA


26. PRZYJEMNOŚĆ DLACZEGO LUBIMY TO, CO LUBIMY





Komentarze

Popularne posty