ZBYT INTELIGENTNI, ŻEBY ŻYĆ SZCZĘŚLIWIE - recenzja



Strasznie się rozleniwiłam przez tego koronawirusa. Hasło "nie mam czasu" jest według mnie jednym ze śmieszniejszych kłamstewek tego świata, dlatego napiszę szczerze: nie zechciało mi się siąść na dupci na tyle mocno i długo, żeby opisać przeczytaną przeze mnie ostatnio książkę Jeanne Siaud-Facchin pt. "Zbyt inteligentni, żeby żyć szczęśliwie". Dziś mam zamiar to zmienić. Włączyłam sobie pościelowe piosenki z lat 90-tych, zapaliłam bazyliową świecę z Ikei i podłączyłam ładowarkę, bo widzę sporo zagiętych rogów książki...

Skąd w ogóle pomysł na lekturę pozycji o tak "pysznym" tytule? Wypłynął on z You Tuba, na którym przypadkowo znalazłam animację o osobach nadinteligentnych. Jeśli masz wolne ok 10 minut, zachęcam. Opcja idealna dla wzrokowców, dużo obrazków i konkretów z wyżej wymienionej książki:


Panuje powszechna opinia, że człowiek korzysta jedynie z 10% możliwości swojego mózgu (zazwyczaj mówię wtedy rozmówcy: "chyba ty" ;)), ale jak się okazuje wszyscy wykorzystujemy 100% mózgu, z czego 90% poza świadomością. Słynne 10% przypada na świadome procesy myślowe, zatem pogląd jest fałszywy. Szkoda, bo zawsze zastanawiało mnie, co się stanie, jeśli odkryjemy jakieś inne "super moce", może komórki staną się zbyteczne i będziemy porozumiewać się telepatycznie? 


NADINTELIGENTNI A FAZA MANII

Dlaczego w ogóle sięgnęłam po tę książkę? Bo za każdym razem, kiedy doświadczałam fazy manii (szczegóły w tym poście:  http://testmillennials.blogspot.com/2019/09/moje-fazy-manii-objawy.html )mój mózg wchodził na wyżyny myślowe z prędkością światła. Z filmu na YT i z książki dowiedziałam się, że przez taki stan przechodzą osoby nadinteligentne, niestety permanentnie. Zacytuję kawałek:

"U osób nadinteligentnych szybkość transmisji informacji jest zauważalnie wyższa (wraz z jednym punktem IQ rośnie ona o 0,05 metra na sekundę). Oznacza to, że w tym samym przedziale czasowym mózg osoby nadinteligentnej przyswaja i analizuje znacznie więcej informacji. (...). >Tak bardzo chciałbym dać moim neuronom odpocząć<, >"Jak przestać myśleć? Mam już tego dość"<, >Czy istnieje jakieś lekarstwo, jakaś operacja, dzięki której mógłbym się wyłączyć?". (...). U osoby nadinteligentnej wszystkie te informacje wychwytywane są przez sieci neuronowe, by następnie krążyć i rozchodzić się po różnych częściach mózgu. Połączenia nerwowe nie są zlokalizowane w jednym odrębnym obszarze. Poza tym przetwarzanie jest równoczesne, to znaczy wszystkie informacje obrabiane są w tym samym czasie i traktowane równie priorytetowo. Liczba neuronów zaangażowanych w ten proces ulega pomnożeniu. Prawdziwe urwanie głowy!"

Kiedy leki, które przyjmuję nie działają dobrze, jestem bardzo nakręcona. Mam wiele pomysłów naraz, angażuję się w wiele spraw jednocześnie, wymyślam różne biznesy, do głowy przychodzą mi ciekawe przemyślenia, które ubieram w słowa, a ostatnio również w memy. I niestety, od tego myślenia, autentycznie boli mnie głowa. Teraz kiedy jestem ustabilizowana, ciężko mi przypomnieć sobie dokładnie to uczucie, ale wiem, że aż zaciskam wtedy oczy, żeby choć na chwilę uspokoić tę gonitwę myśli. Jest to w pewnym sensie przekleństwo, które paradoksalnie uwielbiam. Stan tzw. "górki" jest pociągający. Świat jest bardzo ciekawy, ja czuję, że jestem ciekawsza i bardziej wesoła. Przyciągam do siebie fajnych ludzi. Nie wpomnę już o mega górce, kiedy to na lotnisku zagadałam obcego, czarnoskórego mężczyznę i zaczęliśmy grać w "zgadnij kim jestem". Czuję się wtedy jak jakiś mentalista, wiem, co ludzie mają w głowie, jestem w stanie pomóc im w rozwiązaniu jakichś dręczących kwestii. Mam turbo jasność umyslu. Jednak moja twarz wygląda wtedy jak u zombie. Żyję w dwóch światach jednocześnie, bardzo mocno tym wewnątrz i bardzo delikatnie w tym na zewnątrz. 

Nie chcę jednak, żeby ktokolwiek pomyślał, że uważam siebie za osobę nadinteligentną. To są bardzo specyficzne osoby, które cechują się ponadprzeciętną inteligencją (w sensie jakościowym, a nie ilościowym!). Są bardzo wrażliwe, emocjonalne, myślą w sposób niekonwencjonalny i często nie potrafią nawet wyjaśnić swojego sposobu rozumownia. Jednocześnie jest to bardzo ciężkie do zdiagnozowania, nawet dla współczesnych lekarzy. Często jako pierwsze rozpoznanie pojawia się choroba psychiczna, na przykład dwubiegunówka. Czyli coś, o co podejrzewa mnie moja psychiatra. Stąd ciekawi mnie ten temat, miewam stany, które są chlebem powszednim osób nadinteligentnych. 


NADINTELIGENTNI A SUKCES

Kilka lat temu, gdy byłam w lekkim stanie manii, znajoma zapytała się mnie, jakie jest moje marzenie. Odpowiedziałam bez namysłu, że chciałabym zmienić świat na lepsze. Nie wiem jeszcze dokładnie jak, ale patrząc na książkę którą wydałam w ubiegłym roku, jest wielce prawdopodobne, że właśnie tak. Chodzi mi o temat, którego nie mogę niestety tutaj zdradzić. Swoją drogą, książka ogólnie się podoba i jest coraz bardziej popularna. Najmocniej jednak cieszy mnie, gdy ktoś pisze lub mówi, że zmienił dzięki niej swoje nawyki na lepsze. Sukces? Już tak i jeszcze nie. Mam duży apetyt, nie chodzi mi o kasę, chociaż ta jest bardzo miłym docenieniem pracy. Mam na myśli ciągły rozwój świadomości na polu np. religijnym, relacyjnym, ekologicznym, czy ogólnie życiowym. Chciałabym, aby moje pomysły i przemyślenia sprawiły, że odkryjemy jako ludzie prawidłowości tego świata, które rozwiązałyby wiele problemów. Jednym z moich marzeń jest póki co przedstawienie teatralne dla dzieci, a w przyszłości tworzenie filmów fabularnych z mądrym przesłaniem podanym w wesoły sposób. A jak to jest z sukcesem w życiu osób nadinteligentnych? Zacytuję kawałek książki:

"(...) Dla nadinteligentnego człowieka sukces jest ogromnie ważny, ale w jego oczach niemożliwy. Ciągle osiąga za mało. Nie tak, jak by chciał. To, co robi, nigdy nie dorównuje jego ideałom w odniesieniu do życia i samego siebie. Według niego odnieść sukces to wnieść wkład w rozwój ludzkości, świata. Nie chodzi o coś, co powszechnie rozumiane jest jako sukces. (...) Jego wizja sukcesu jest bardziej transcendentna. Tak wiele chciałby osiągnąć!(...)jest rzadko usatysfakcjonowany. 
>Na pewno będzie się pani ze mnie śmiała, ale mój plan to pomóc ludzkości, żeby mogła lepiej żyć<, wyznaje Julien. Jeszcze o poziom wyżej wznosi się Michel, który - choć jest świadomy zuchwałości swojego pragnienia - szepce, że chciałby być kimś takim jak Jezus lub Budda, by przekazać światu przesłanie i przyczynić się do głębokiej przemiany ludzkości."

W czasie swojej pierwszej w życiu, mega fazie manii poszłam o krok dalej - mój mózg sprawił, że najpierw uwierzyłam, że mój szef jest zbawicielem, a gdy ta teoria legła w gruzach, blask obwieszczenia końca świata spadł na mnie. Przez kilka godzin byłam Jezusem Chrystusem i było to tak silne przekonanie, że uczucie wszechmocy będę pamiętać do końca życia. O mały włos jednak mogło to wszystko skończyć się tragicznie dla mnie lub mojego dziecka. 


STYLE MYŚLENIA FRIS

W ubiegłym roku znajoma lekarka namowiła mnie na badanie FRIS. Jeśli nie wiecie, o co chodzi, to zerknijcie na ten krótki film i wszystko będzie jasne:


U mnie wszystkie style myślenia były na podobnie wysokim poziomie jednak ze wszystkich zdecydowanie wybił się styl pt. "WIZJONER". Kiedy przeczytałam poniższy fragment książki, od razu sobie o tym wyniku przypomniałam:

"(...) Nadinteligentny często wyprzedza, porusza się o wiele, wiele za szybciej od innych - żeby zobaczyć, przeanalizować, zrozumieć i podsumować, obejmując szerokim spojrzeniem wszystkie dane odnoszące się do problemu czy sytuacji (...). Z charakterystyczną ocierającą się czasem o masochizm empatią, która składnia go do przeżywania emocji innych. Nadinteligentny dorosły ma więc spojrzenie wizjonera: dotarł do celu w chwili, gdy inni dopiero wyruszają w drogę, zrozumiał, choć pytanie nie zostało jeszcze do końca sformułowane, wie, co robić, podczas gdy wszyscy się zastanawiają - krótko mówiąc, działa za szybko!"

Jak to się ma do mnie i mojego życia na przykład zawodowego? Chętnie opisałabym dokładnie kilkanaście sytuacji, ale ze względu na tryb incognito, nie zrobię tego. Moi bliscy wiedzą, że potrafię myśleć poza schematem, że pracując w jakiejś firmie wyprzedzałam ich z moimi pomysłamy o co najmniej 5 lat. Smutne i męczące było dla mnie, gdy ktoś bagatelizował moje słowa lub nawet ich nie rozumiał. Wkurza mnie również powoli ciągłe: "a nie mówiłam?". Widzę więcej, czuję więcej, rozumiem więcej i przez to często czuję się samotna, nie do końca zrozumiana, jakby w innym wymiarze. Czasami w nocy bardzo się boję, dociera do mnie dokąd zmierza nasz świat, że jesteśmy na skraju i za chwile jako ludzkość spadniemy w przepaść. Ciężko mi potem zasnąć z takimi myślami. Jednak czytając tę książkę i przykłady z życia tych "chorych" niejednokrotnie stwierdzałam, że mój poziom rozkminy raczej nie dosięga im nawet do pięt (czytając tekst widzą literki w różnych kolorach, a słuchając danej muzyki czują jednocześnie określone zapachy...).

Ciekawą kwestią opisaną w tej pozycji była kobiecość i męskość. U facetów ważnym miejscem jest aspekt żeński (wrażliwość, podatność na emocje, potrzeba drugiej osoby, zainteresowanie innymi). 
U kobiet natomiast do głosu mocno dochodzi aspekt męski. Chodzi głównie o bezwzględną potrzebę niezależności ( to raczej nie do końca o mnie), uwielbieniu kwestionowania (to jakby od 4 lat o mnie), w spontanicznym talencie do przewodzenia, prowadzenia, dominacji (to jakby o mnie i to już od dziecka, chociaż z różną intensywnością w różnym wieku), w upodobaniu do wyzwań i walki psychologicznej (to już mój świat, chociaż niekoniecznie nazwałabym moje dyskusje online i offline "walką"). 


WIARA I WYDAWANIE PIENIĘDZY


Autorka wymieniła kilka informacji wynikających z ostatnich badań (dotyczących lęków):

"a) wydaje się, że procent ateistów (lub agnostyków) jest w grupie nadinteligentnych osób wyższy niż wśród ogółu populacji. Dlaczego? Bo przecież nie można wierzyć w nieprawdopodobne rzeczy.

b) z badanie na grupie siedemnastu tysięcy obserwowanych przez dwadzieścia lat wynika, że wśród nadinteligentnych ludzi jest większe prawdopodobieństwo zostania wegetarianinem (lęk przed potencjalnymi zagrożeniami).

c) osoby nadinteligentne palą mniej niż inni: patrząc z perspektywy globalnej, spontanicznie wybierają zachowania bezpieczniejsze. W grupie tej występuje zresztą mniejsze ryzyko chorób sercowo-naczyniowych.

d) osoby nadinteligentne łatwiej wydają pieniądze na błahostki. Wyostrzona świadomość końca i marności tego świata nie zachęca ich do oszczędzania. Bo i po co?"

Jak to wszystko ma się do mnie:

a) wierzę w kogoś na kształt Boga, więcej o utracie mojej wiary przeczytacie w poście:

b) nie byłam, nie jestem, ale być może kiedyś będę wegetarianką. Patrząc na to, jak zmieniają mi się od kilku miesięcy nawyki żywieniowe - nie wykluczam tej opcji. Zobaczymy, póki co uwielbiam mięcho i co najwyżej je ograniczam. 

c) nigdy nie paliłam, miałam jedynie 2 lata temu chwilową fazę na palenie papierosów, ale to był jakiś taki ogólny życiowy mini bunt.

d) wydaję dużo pieniędzy, czego świadkiem jest mój Mąż. Śmieję się zawsze, że dzięki temu ma nieustającą motywację do pracy. Ostatnio byłam na stand-upie i jeden z komików opowiadał, że przez covida od kilku miesięcy jest utrzymankiem swojej żony. Ja utrzymanką swojego męża jestem praktycznie od zawsze, więc obiecuję mu, że przyjdzie taki czas, że role się odmienią i będzie mógł wreszcie poszaleć w domu, Lidlu, pralni, kuchni, przy lekcjach dzieci i dowożeniu ich wszędzie. Czy wydaję pieniądze na błahostki? Pojęcie względne, bo dla mnie w większości nie, ale perspektywa innych osób mogłaby być całkiem odmienna. W każdym razie, nie jestem z tych, kórzy ulubione perfumy przechowują na specjalne okazje a elegancki serwis wyciągają tylko na święta. Ja celebruję większość danych mi dni.


ZWIĄZKI - OD ZAANGAŻOWANIA PO NIESTAŁOŚĆ

Podobno nadinteligentni mają silne pragnienie stworzenia stałego związku i próbują zbudować go tak szybko, jak tylko pozwolą na to im warunki życiowe. Bardzo żarliwie dbają o swój związek, chcą mocno wierzyć, że są szczęśliwi w takim życiu, jakie mają. Czasem nudzą się w związku, ale nagle może opanować ich strach przed wrogą inwazją, który tę nudę pokonuje natychmiast. 

Drugim zasadniczym podejściem do miłości jest zapotrzebowanie na ciągłą stymulację. Kolejne zakochania to coś, co dla nadinteligentnego człowieka jest tak atrakcyjne, że często buduje dzięki nim równowagę życiową, a te etapy "chemii" stają się bardzo uzależniającym antidotum na nudę. Są też tacy, którzy chcą mieć jedno i drugie. Drobne dawki adrenaliny są jak przyprawa dla codzienności, którą niebezpiecznie zasnuwa nuda. Tacy ludzie lubią ryzyko jednocześnie nie chcąc narażać swojego związku na szwank. W każdym z tych przypadków w ich uczuciowym życiu dużą rolę ma lęk przed nudą. Jeśli mają tego świadomość, mogą się przygotować i mądrze układać swoje życie. 

Jak jest ze mną? Odpowiedź na to pytanie zna tylko mój mąż ;-). Jestem jednak ciekawa, co mi powie po przeczytaniu tego oto fragmentu (czy to jak o mnie?):

"NADINTELIGENTNE KOBIETY ŁATWO ONIEŚMIELAJĄ

Ich spojrzenie na świat, wnikliwe spojrzenie na innych, emanująca z nich pewność, że zrozumiały mnóstwo spraw - to wszystko budzi lęk. Wydają się dominujące, nieprzystępne, dumne i pewne siebie, a przede wszystkim zimne i niewrażliwe. Rzecz jasna wcale takie nie są, wręcz przeciwnie. Ale płacą cenę maski, którą noszą. Pod skorupą, która odcina je od innych, cierpią z powodu bezgranicznej samotności. A mają tak wielką potrzebę, by być kochane. I tak bardzo by chciały, żeby ktoś się nimi zaopiekował. Tymczasem muszą bezwzględnie przez cały czas ukrywać swoją ogromną wrażliwość i uczuciowość, by nie dać się porwać fali emocji."    

Chyba na studiach napisałam nawet wiersz o tym, że "zimna nie jestem , to tylko kurtka, którą zakładam, żebym innych sparzyć nie mogła..."

JAK DOBIERAJĄ SIĘ W PARY?

"Zawsze przyciąga nas ten, kto - jak przeczuwamy - będzie umiał nas zrozumieć i kochać za to, kim jesteśmy, a nie tylko za nasz wygląd. Wyobrażamy sobie, że taka osoba będzie potrafiła wyczuć to, co usiłujemy ukryć, że będzie w stanie przeniknąć bogactwo naszej osobowości ukryte pod poprawnym zachowaniem, uznanym sukcesem czy wreszcie sztuką uwodzenia, którą uprawiamy, by się lepiej chronić. W tym wachlarzu masek poczucie humoru, ironia, zamiłowanie do ciętej riposty i ekstrawertyzm mogą być oznakami, które najbardziej zdradzają osobę nadinteligentną. Ale widzą je tylko wtajemniczeni lub inni ludzie nadinteligentni, którzy rozpoznają pokrewną duszę."

Gdy dotarłam do powyższego fragmentu pomyślałam, >aha! to już na bank o mnie<. Skłoniłabym się tylko bardziej w stronę ambi niż ekstrawersji. W książce opisane są różne przykłady par. Jedni mieli te same osobowości, u innych "wyjątkowa" byłą tylko jedna. Jedni się rozstawali, dostrzegając nagle różnice, inni wzmacniali swoje więzi po poznaniu swojej natury. 

I na tym fragmencie moje zagięte rogi książki zwyczajnie się skończyły. Zaznaczałam je zwykle w momentach, które były mi jakoś bliskie, przypominały mi moje cechy, dylematy czy sytuacje. Wydawać by się czasem mogło, że jednak ta książka mówi o mnie. Zwłaszcza, że opisane przez terapeutkę Jeanne Siaud-Facchin przypadki były w większości tymi, które sobie jakoś nie radziły, czyli przychodziły do niej na "leczenie". Zaznacza ona bowiem, że są też na tym świecie nadinteligentni, którzy radzą sobie ze wszystkim świetnie (tak zazwyczaj myślę o swoim życiu...). Głównie ze względu na to, że mają zapewniona wspaniałe warunki dorastania (np. stabilna rodzina, autentyczne zrozumienie, poczucie własnej wartości, dorastanie w jak największej zgodzie z sobą samym, miłość i życzliwość).

Nie wiem już sama, co o tym wszystkim sądzić. Książkę polecam, chociaż momentami miałam wrażenie, że ten sam temat jest omawiany na nowo w kolejnym rozdziale bez większego sensu.

Życzę dobrej nocy,
Generation Y


P.S.

Powiem Wam, że chciałabym, aby ktoś mnie regularnie "bzykał oczami". Chodzi mi o to, że póki co z większością moich teksów uprawiam "gałkowy onanizm". Jest on bardzo przyjemny, ale ja chętnie podziele się swoimi myślami przelanymi na bloga z innymi. Z tymi, co myślą podobnie i z tymi, co całkiem inaczej. Zawsze można się czegoś nauczyć, bo onanizm na dłuższą metę jest podobno szkodliwy. Jednocześnie dziękuję wszystkim, którzy wytrwale "bzykają się" z moimi tekstami i w większości z tego stosunku są zadowoleni! Na pewno nie jest to łatwe zbliżenie. Ba, to w większości jest sado-maso okraszone nutką romantyzmu. Tym bardziej - doceniam!

Ostatni miesiąc przyniósł mi ponad 1000 wyświetleń (stety bądź nie, głównie post związany z lekami na pryszcze), ale idzie ku lepszemu. W przeciągu roku moje "pozablogowe" wypociny i ryciny zostały docenione zarówno w postaci drukowanej książki jak i na łamach jednego z większych polskich tygodników. Szał ciał, kasę mam dzięki cudownemu i pracowitemu Mężowi, więc głównie zależy mi na zmianie świadomości. To tutaj wszystko się zaczyna i kończy. A póki co serdecznie zapraszam do rundy drugiej!


1. GASTRONOMICZNY BURDEL 


2. STRACIŁAM WIARĘ


3. CO STOJĄCE, JEST PODNIECAJĄCE


4. KOŚCIÓŁ KATOLICKI TO SEKTA?


5. MARKETING PRAWDY 


6. GUESS WHO AM I


7. REKRUTER I KANDYDAT W JEDNYM CIELE


8. ZASADY RZĄDZĄCE ŚWIATEM


9. JESTEM EMPATĄ


10. ZOSTAŁEŚ ZMANIPULOWANY


11. TEST NA BYCIE MĘŻEM


12. TO THE CRAZY ONES

14. OPOWIEŚĆ O CZŁOWIECZEŃSTWIE


15. IZOTRETYNOINA A DEPRESJA


16. EKONOMIA MIŁOŚCI - recenzja


17. TYLKO NIE MÓW NIKOMU


18. BIOGRAFIA ELONA MUSK'A - RECENZJA


19. SAPIENS (OD ZWIERZĄT DO BOGÓW) - RECENZJA


20. 10 PRZYKAZAŃ - CZY TO MA SENS?


21. MOJE FAZY MANII - OBJAWY


22. OBALAM 8 BŁOGOSŁAWIEŃSTW?


23. MOJE FANTAZJE


24. ŻYCIE TO SINUSOIDA


25. HOMO DEUS  - Yuval Noah Harari - RECENZJA


26. PRZYJEMNOŚĆ DLACZEGO LUBIMY TO, CO LUBIMY





Komentarze

Popularne posty